Obcięcie kabury i rewolweru i zastąpienie ich kartką z napisem "wybory" w ręku znaczyło, że to ta kartka jest jedyną bronią obywateli - mówił Tomasz Sarnecki, autor najbardziej znanego plakatu, związanego z wyborami 4 czerwca 1989 r. Na pewno nie chodziło o cenzurę, ale o to, że Solidarność jest ruchem przede wszystkim pokojowym. Broń do tego nie pasowała.

Gary Cooper w roli szeryfa z filmu "W samo południe" to jeden z najlepiej rozpoznawanych obrazów, związanych z historycznymi polskimi wyborami sprzed 29 lat. Broń zastąpiona kartką wyborczą, sylwetka jedynego sprawiedliwego na tle logo Solidarności i podpis "W samo południe 4 czerwca 1989" są z nimi identyfikowane tak silnie, że mało kto w Polsce pamięta oryginalny plakat filmowy i to, że zdecydowana większość Polaków po raz pierwszy zobaczyła go już długo po wyborach.

Chłopak z ASP

Tomasz Sarnecki był w 1989 nieśmiałym studentem trzeciego roku grafiki na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Gary Cooper - jak mówił - przypominał mu dziadka, oficera artylerii z przedwojennego zdjęcia. Sarnecki uznał, że Cooper z "W samo południe" znakomicie nadaje się na jedynego sprawiedliwego, bohatera, który sam potrafi udźwignąć ciężar ponad siły jednego człowieka. 

Student kilkukrotnie próbował doprowadzić do wydrukowania swojego pomysłu. Chodził z plakatem i pokazywał go wielu ludziom. W kawiarni "Niespodzianka" jednak, gdzie mieścił się sztab Warszawskiego Komitetu Obywatelskiego, projektu do druku skierować nie chcieli. Jak wspominał, z czterech egzemplarzy plakatu został mu już tylko jeden, z którym na koniec poszedł do komitetu wyborczego Solidarności przy ul. Fredry 6.

Wujec odsyła

Na Fredry mieliśmy sztab krajowy, to była taka duża hala. Byłem tam sekretarzem, czyli zarządzającym tym wszystkim - mówi Henryk Wujec. Cały czas się tam kręciłem. Plakat mi się spodobał, ale mieliśmy podzielone zadania, a akceptowaniem do druku projektów plakatów zajmowała się specjalna komisja, stworzona przez Andrzeja Wajdę. Posłałem do niej Sarneckiego. Spotkał się także z Janiną Jankowską, której się pomysł z szeryfem bardzo spodobał. Kiedy wychodził, rozmawiałem akurat z delegacją związkowców z Włoch, m.in. Tadeuszem Konopką. Spytałem "I co?", a rozżalony Sarnecki odpowiedział, że komisja projektu nie chciała. Bo Solidarność to rzesza ludzi, a nie pojedynczy bohater, bo nawiązanie do filmu nieczytelne... no i że jednak nie bierzemy - dodaje. 

To my bierzemy!

Związkowcy z Włoch kiedy zobaczyli plakat Sarneckiego bardzo się nim zainteresowali. W gruncie rzeczy oświadczyli "Jak wy nie bierzecie, to my weźmiemy" - opowiada Wujec. Stanęło na tym, że wracając do Rzymu zabiorą ten ostatni plakat Sarneckiego, wydrukują i nam odeślą. To wszystko działo się niemal w ostatniej chwili, do wyborów zostało już tylko kilka dni, niecały tydzień - podkreśla. 

Za pięć dwunasta

Oparty na wykorzystaniu grafiki z afisza filmowego "W samo południe" plakat Tomasza Sarneckiego w 10 tys. egzemplarzy dotarł do Warszawy w przeddzień wyborów, 3 czerwca wieczorem. Nie było właściwie czasu na pełny kolportaż, dlatego plakaty przede wszystkim rozklejono w centrum Warszawy i skierowano je do... zajezdni MZK. To dzięki temu już o 5 rano wyjechały z nich autobusy oklejone plakatem, który został potem uznany za jeden ze 100 najważniejszych plakatów XX wieku na wystawie Victoria & Albert Museum w Londynie.

Plakat zmarłego w styczniu Tomasza Sarneckiego stał się jednym z najlepiej zapamiętanych symboli wyborów z 4 czerwca 1989. Stało się tak, mimo że cała Polska zobaczyła go dopiero po 4 czerwca, przed drugą turą wyborów, po dokonaniu dodruku w kraju. 

Wtedy nikt nie miał już wątpliwości co do jego skuteczności.

(ph)