Kolejny zgrzyt w stosunkach między Rosją a Białorusią. Rosyjski dziennikarz, obsługujący niedzielne wybory i referendum konstytucyjne na Białorusi, został ciężko pobity.

W Moskwie nikt nie ma wątpliwości dlaczego - otwarcie krytykował w swych materiałach prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenkę. Określał go ostatnim dyktatorem Europy i zarzucał wyborcze fałszerstwa.

Dziennikarz przebywa w szpitalu; pilnują go milicjanci, bo to on został przez białoruskie władze oskarżony o chuligańskie zachowanie.

Rosyjski MSZ oficjalnie wezwał do ukarania winnych, nieoficjalnie przyznaje, że pobicie rosyjskiego dziennikarza zostało prawdopodobnie zlecone i było karą za wyrażane przez niego poglądy.