Siłę Górnego Śląska stanowi kulturowa, w tym językowa różnorodność, która powinna być chroniona – napisali w piątkowym oświadczeniu przedstawiciele Ruchu Autonomii Śląska. To reakcja na postulat posła Janusza Kowalskiego ws. usunięcia niemieckojęzycznych nazw stacji kolejowych w tym regionie.

W sobotę Kowalski - poseł Solidarnej Polski, wiceminister aktywów państwowych - zamieścił w sieci wpis, w którym krytycznie odniósł się do dwujęzycznych nazw stacji PKP w Chrząstowicach (Chronstau) i Dębskiej Kuźni (Dembionhammer). We wpisie rozpoczynającym się od słów "Tu jest Polska" postulował przywrócenie tablic wyłącznie z polskimi nazwami, co jak uważa polityk SP, jest zgodne z obowiązującym porządkiem prawnym.

W piątek sekretarz RAŚ Jacek Tomaszewski rozesłał oświadczenie tej organizacji. "Siłę Górnego Śląska stanowi kulturowa, w tym językowa różnorodność. Pozostaje ona wielką wartością, która przez wieki decydowała o obliczu naszej krainy i powinna być chroniona. Z niepokojem obserwujemy działania wiceministra (...) Janusza Kowalskiego w sprawie rugowania niemieckich nazw stacji kolejowych w woj. opolskim" - napisano w wystąpieniu.

Pocztówki dla wiceministra

RAŚ wskazuje, że zdaniem posła Solidarnej Polski "stan faktyczny wywołuje liczne wyrazy niezadowolenia mieszkańców" oraz jest "niebezpiecznym i bezprawnym precedensem". "To słowa ministra w ocenie Ruchu Autonomii Śląska są niebezpieczne dla tożsamości kulturowej regionu i świadczą o niezrozumieniu górnośląskiej specyfiki" - przekonuje organizacja.

"RAŚ stara się konsekwentnie występować w interesie naszego regionu, rozumianym jako interes ogółu jego mieszkańców, a nie tylko którejś z zamieszkujących go grup etnicznych czy narodowych. Nie możemy przejść obojętnie wobec słów wysokiego urzędnika państwa polskiego" - zadeklarowali członkowie Ruchu.

"Dziś zagrożeniem dla kulturowego i historycznego dziedzictwa regionu jest polski nacjonalizm, który przemawia przez ministra Kowalskiego. Jego działania odbieramy jako próbę onieśmielenia mieszkańców Górnego Śląska w perspektywie zbliżającego się spisu powszechnego, w którym padną również pytania o tożsamość i język respondentów" - ocenili przedstawiciele RAŚ.

W ich ocenie "właściwą odpowiedzią na arogancję polityka będzie masowe deklarowanie narodowości śląskiej oraz innych mniejszościowych tożsamości - w zgodzie z wewnętrznym przekonaniem".

"Tymczasem Ruch Autonomii Śląska zachęca do wysyłania posłowi Solidarnej Polski pocztówki z Górnego Śląska, dla przypomnienia mu z jakiego regionu delegowany został do parlamentu" - skonkludowali w oświadczeniu członkowie Ruchu Autonomii Śląska.

"Tu jest Polska"

W sobotnim wpisie Kowalski ocenił m.in., że "6 lat temu bezprawnie na skutek nacisków PO i Mniejszość Niemiecka w Opolu / Deutsche Minderheit in Oppeln zamontowano niemieckie nazwy stacji kolejowych w Chrząstowicach i Dębskiej Kuźni w Opolskiem". "To jedyne przypadki w Polsce zmiany polskich oznaczeń stacji kolejowych - bezprawne" - uznał poseł.

"3 lutego 2021 r., z uwagi na przejęcie przez Ministerstwo Infrastruktury nadzoru nad PKP PLK S.A., złożyłem w sprawie bezprawnych niemieckich nazw stacji kolejowych interpelację do ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka. To bardzo niebezpieczny precedens - niezgodny z polskim prawem" - napisał wiceszef MAP.

W ocenie polityka Solidarnej Polski w przypadku stacji kolejowych nie można stosować przepisów dających prawo do dwujęzycznych nazw miejscowości, które zamieszkują skupiska mniejszości narodowych, gdyż nazwa stacji nie jest tożsama z nazwą miejscowości.

Poseł Kowalski powołuje się przy tym na stanowisko Prezesa Urzędu Transportu Kolejowego z 27 czerwca 2014 r., w którym napisano: "Prezes Urzędu Transportu Kolejowego przeprowadził analizę przepisów regulujących kwestię używania dodatkowych tradycyjnych nazw w języku mniejszości. W oparciu o wyniki analizy, Prezes UTK uznał wstępnie, że nie widzi podstaw prawnych dla ustalania nazw stacji i przystanków kolejowych w języku mniejszości."

"Do dzisiaj stan faktyczny pozostaje bez zmian, rodząc niebezpieczny precedens dodawania nazw stacji kolejowych w języku mniejszości np. Warschau Innenstadt czy Oppeln Western" - uznał polityk SP.

W reakcji na wniosek Kowalski przewodniczący Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców na Śląsku Opolskim, a zarazem przewodniczący sejmiku woj. opolskiego Rafał Bartek, przytoczył wytyczne PKP ws. oznakowań na terenach zamieszkiwanych przez mniejszości.

"Zapis mówi wprost: "9. nazw stacji/ przystanków osobowych nie tłumaczymy na języki obce, z wyjątkiem nazw lokalizacji na terenach zamieszkałych przez ustawowo uznane mniejszości narodowe (białoruską, litewską, niemiecką, ukraińską) i etniczne ..." - napisał Bartek na swoim profilu społecznościowym.

Ruch Autonomii Śląska powstał na początku lat 90. ub. wieku. Organizacja dąży do "odzyskania autonomii w zachodnioeuropejskiej formie" oraz "budowy w Polsce autonomicznych województw, które będą dostarczać obywatelom usługi publiczne skuteczniej i taniej niż dzisiejsza władza centralna". W poprzednich dwóch kadencjach samorządowych jej przedstawiciele współtworzyli koalicję w Sejmiku Województwa Śląskiego.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Czarnek zmienia punktację czasopism. Awansował m.in. te, w których sam publikował