Ponad milion złotych padło łupem złodzieja ze Śląska, który od 11 lat systematycznie okradał banki na południu Polski. Na swoim koncie ma 9 napadów. Prokuratura w Gliwicach właśnie zakończyła śledztwo w tej sprawie i przesłała do sądu akt oskarżenia.

Początkowo napadów na placówki bankowe na południu Polski nie łączono ze sobą. Poza tym napastnik, używający za każdym razem atrap broni czy granatów, maskował się. Używał m.in. czapek, szalików, okularów, a nawet peruk. Policja znalazła je później w jego garażu w Tychach.

Z czasem złodziej zaczął jednak zostawiać ślady. W jednym z banków pił wodę z kubka, w innym przypadku uciekając po napadzie korzystał z motocykla, który wcześniej wynajął na swoje prawdziwe nazwisko.

Znał bankowe procedury, zwyczaje i systemy zabezpieczeń. Strasząc pracowników kradł pieniądze z bankowych kas, sejfów czy bankomatów. Wpadł w lutym tego roku w Rybniku, kiedy udając biznesmena chciał ukraść ponad pół miliona złotych. Początkowo w śledztwie przyznał się do winy, ale potem wszystko odwołał.

Skradzione w bankach pieniądze mężczyzna wydawał. Teraz chciał m.in. kupić dom w Tychach. 37-latek od lutego jest tymczasowo aresztowany. Grozi mu do 12 lat więzienia. Od 2008 roku okradł placówki bankowe w Dąbrowie Górniczej, Nysie, Katowicach, Raciborzu, Bytomiu, Częstochowie i Bielsku-Białej.

Opracowanie: