Prawie trzysta projektów ustaw zalega w sejmowych komisjach. A komisje - na wakacjach. Np. komisja zdrowia nie zbierze się do 23 listopada mimo trwającej ofensywy jesiennej i tego, że dostała właśnie arcyważne projekty ustaw zdrowotnych. Oficjalnie przerwa w obradach spowodowana jest koniecznością zorganizowania czterodniowej sesji zgromadzenia parlamentarnego NATO. Nieoficjalnie - wyborami samorządowymi.

Nawet gdyby projekty nie były wiele warte, to właśnie sejmowe komisje powinny to jak najszybciej rozstrzygnąć. A jeśli nie chcą zajmować się pilnymi i arcyważnymi projektami ofensywy jesiennej, to mają do nadrobienia wiele zaległości z minionych nie tylko miesięcy, ale i lat.

Przykład pierwszy z brzegu - projekt przewidujący podwyższenie odpisu z 1 do 2 procent. Nie przesądzając, czy jest mądry, czy głupi, ale na pewno bardzo źle świadczy o pracy posłów. Ów dokument do Sejmu wpłynął na początku lutego 2008 roku. Dwa lata później został odesłany do podkomisji. Odbyła się jedna dyskusja. Jedna i koniec. Sprawa nadal nie jest rozstrzygnięta.

Kolejny przykład to ustawa o rodzinnej opiece zastępczej. W Sejmie wylądowała w styczniu 2008. Rok później było pierwsze czytanie. Projekt trafił wtedy do podkomisji. Pierwsza dyskusja nad nim odbyła się 9 temu. To prawie 3 lata, a końca nie widać. I takich drastycznych przykładów są dziesiątki. A posłowie zamiast się nimi zajmować, objeżdżają kraj, wspomagając kandydatów do samorządów. Ot - prawdziwa jesienna ofensywa.