23-latek, który usiłował dokonać eksplozji przed jednym z warszawskich komisariatów, był pod wpływem środków odurzających. Najprawdopodobniej była to marihuana, którą znaleziono w jego samochodzie.

W czwartek Komenda Stołecznej Policji poinformowała, że w weekend doszło próby zamachu przed jednym z warszawskich komisariatów. Mężczyzna chciał zdetonować samochód. W związku ze zdarzeniem zatrzymano 23-latka, wobec którego sąd orzekł o trzymiesięcznym areszcie. Zdaniem policji, to była próba zabójstwa policjantów.

"Mężczyzna w weekend podjechał pod jeden z komisariatów. Była noc, zaczął wielokrotnie używać klaksonu. W ten sposób chciał ściągnąć w okolice auta jak najwięcej policjantów. Na całe szczęście nie doszło do eksplozji. Mężczyzna został obezwładniony. Trafił do policyjnego aresztu" - informowała KSP. Policja przekazała, że materiały zabezpieczone do sprawy wskazują jednoznacznie na planowanie zabójstwa policjantów.

Jak ustaliła PAP, mężczyzna podjechał przed komisariat policji przy ul. Janowskiego w Warszawie w nocy z soboty na niedzielę, samochodem Audi A6. W aucie miał kilkunastokilogramową butlę z gazem propan-butan oraz zapalniczkę.

W czwartek program "Wydarzenia" na antenie Polsatu wyemitował nagranie z telefonu komórkowego sprawcy, który wysyłał znajomemu o imieniu Kuba informacje głosowe. "Będę trąbił, kur... aż nie podejdzie któryś (...) Iluś tam ich będzie... będą musieli otworzyć (...) a ja im zapalniczkę pier... Ale ich rozpier...". Piotr M. nagrywał także filmik, na którym słychać ulatniający się gaz.

Z informacji przekazanych przez rzecznika KSP wynika, że Piotr M. był wcześniej notowany m.in. za rozboje.

Mężczyzna był pod wpływem narkotyków

W Prokuraturze Rejonowej Warszawa-Ursynów usłyszał nie tylko zarzut usiłowania zabójstwa funkcjonariuszy policji, ale także posiadania narkotyków. Przy zatrzymanym znaleziono ujawniono ok. 2 gramy marihuany. Badanie na obecność środków odurzających w jego organizmie wykazało, że był pod ich wpływem.

Najprawdopodobniej zażył przed zdarzeniem lub w jego trakcie, marihuanę. Za to również usłyszał zarzut z art. 178 par. 1 kodeksu karnego, czyli prowadzenia samochodu pod wpływem środków odurzających. 23-letni mieszkaniec Ursynowa przyznał się wyłącznie do posiadania i zażywania narkotyków.

Nie przyznał się do usiłowania zabójstwa. Jak ustaliła PAP, Piotr M. nie potrafił wyjaśnić, dlaczego podjechał z butlą wypełnioną propan-butanem pod komendę na Janowskiego i jaki był jego plan. Zapewniał jednak, że nikomu nie zamierzał robić krzywdy.

"Akcja była bardzo dobrze zaplanowana". Gdyby doszło do wybuchu, ucierpieliby także okoliczni mieszkańcy

Piotr M. nie był wcześniej leczony psychiatrycznie, nie był także leczony odwykowo. W toku śledztwa zostanie przeprowadzone badanie mające na celu ustalenie, czy 23-latek był poczytalny w chwili popełniania czynu. Jeżeli nie będzie w tej kwestii żadnych wątpliwości, a kwalifikacja prawna nie ulegnie zmianie, Piotrowi M. grozi dożywotnie pozbawienie wolności.

Według rzecznika KSP, akcja była "bardzo dobrze zaplanowana". Marczak mówił, że gdyby doszło do wybuchu, stanowiłby on zagrożenie nie tylko dla pięciu policjantów, ale także dla mieszkańców pobliskich bloków.

Podkreślił, że finalnie nikt nie ucierpiał, a policjanci podjęli działania, które zakończyły się obezwładnieniem mężczyzny. Nadkom. Sylwester Marczak podkreślał, że działania podjęte przez Piotra M. "to konsekwencja tego, co się dzieje w ostatnim okresie na terenie naszego kraju". Chodzi o falę hejtu, która wylewa się w kierunku policjantów. Mamy ogromne ilości gróźb kierowanych do policjantów - twierdził rzecznik KSP.