Czy słynna Bursztynowa Komnata została ukryta w kompleksie bunkrów w Mamerkach niedaleko Węgorzewa? Środa nie przyniosła odpowiedzi na to pytanie. Poszukiwacze dokonali trzech nieudanych odwiertów.

Za pierwszym razem wykonano cztery metry pierwszego odwiertu, ale niestety nie udało się znaleźć ukrytego pomieszczenia. Poszukiwacze nie przenieśli się jednak na oddalone o dwa metry miejsce, a próbowali kilkanaście centymetrów obok pierwszego wiercenia. To miejsce wskazał różdżkarz, który powiedział, że wcześniej wiertło mogło trafić na ścianę działową. Jak przeszedłem różdżki zareagowały, skrzyżowały się. Tak reagują na pomieszczenie podziemne - mówi Tomasz Sowiński, regionalista, różdżkarz.

Tereny, w którym przeprowadzane były odwierty były ogrodzone i odpowiednio oczyszczone. Do prac została użyta wiertnica diamentowa.

Kolejny, trzeci punkt odwiertu znajdował się 2 metry od kolejnego wiercenia. Schodzimy na głębokość do 3,5 metra. Anomalie są na 2,5-3 metry, zakładamy błąd tego urządzenia, dajemy sobie do 3,5 metra, by być pewnym na 100 procent, że tam, gdzie wiercimy nie było tego pomieszczenia. Jeśli dziś nie odwiercimy, to możliwe, że zbyt mało dokładni jesteśmy w tych odwiertach i musimy zamówić kolejne badania radarowe, wtedy będziemy mieć dokładność co do 10 cm - mówił Bartłomiej Plebańczyk, opiekun bunkrów.

Pogoda w środę w Mamerkach była deszczowa, jednak to nie przeszkadzało poszukiwaniom. Ekipa, która prowadziła odwierty miała przygotowane namioty, sprzęt również mógł pracować w takich warunkach.

Co jeżeli obraz z kamery potwierdziłby, że w środku ukrytego w fundamencie bunkra pomieszczenia coś jest? Wtedy zacznie się już bardzo poważna sprawa, bo będziemy mieli świadomość, że znajduje się tutaj skarb i osoby niepowołane na pewno będą chciały go wydobyć przed konserwatorem zabytków. Trzeba będzie przed drugim etapem dozorować to miejsce - mówił Plebańczyk. 

Drugi etap polegałby na wywierceniu otworu o średnicy czterdziestu centymetrów, tak, aby człowiek asekurowany linami mógł tam zejść.

Znalezione przez georadar pomieszczenie znajduje się fundamencie niedokończonego bunkra. Wiadomo, że gdyby powstał mogłaby to być największa taka konstrukcja w Polsce. Dookoła tego miejsca widać skutki poszukiwań skarbów z lat 50. i 60. Wtedy saperzy losowo wysadzali poszczególne bunkry. Tym razem miejsce prac jest określone precyzyjnie.

Skąd przypuszczenia, że tam może być coś cennego? Saperzy, którzy pracowali tutaj w latach 50., przywieźli ze sobą świadka, który widział, że Niemcy ukrywają jakiś transport wojskowy. Świadek był wiarygodny, ponieważ pochodził z Mazur, tutaj służył, a po 1945 roku nie uciekł, tylko powiadomił polskie służby. Ryzykował wiele, gdyby był to żart. Spotkaliśmy się z dowódcą saperów, który potwierdził, że ten świadek był. Ponadto, z pobliskiego więzienia w Barczewie w latach 60. przywieziono Erika Kocha, który jako ostatni widział bursztynową komnatę - mówi Plebańczyk.

Kompleks bunkrów w Mamerkach "Miasto Brygidy" niemal każdego tygodnia przyciąga poszukiwaczy skarbów, którym udaje się znaleźć butelki, talerze, fragmenty wyposażenia wnętrz, nieśmiertelniki.

Do Mamerek oprócz kilkudziesięciu dziennikarzy z Polski, Anglii i Białorusi przyjechali również amerykańscy żołnierze, którzy stacjonują w jednostce w Węgorzewie w ramach manewrów Anakonda 16.

(j., az)