Stan trzech górników, poparzonych w piątek w wyniku zapalenia metanu w kopalni Sośnica w Gliwicach jest ciężki, ale stabilny. Wszyscy doznali oparzeń dróg oddechowych i skóry. W kopalni Sośnica trwa akcja gaszenia pożaru.

Górnicy są przytomni, przechodzą tlenową terapię hiperbaryczną, mają też wsparcie psychologiczne. Nie przechodzili dotąd zabiegów chirurgicznych - powiedziała rzeczniczka Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich dr Justyna Glik.

W zakładzie obowiązuje czwarta, najwyższa kategoria zagrożenia metanowego. W drugiej połowie listopada przez tydzień płonął tam metan. Niegroźnie poparzeni zostali wówczas dwaj górnicy. W trudnej i kosztownej akcji pożarowej 950 m pod ziemią każdego dnia uczestniczyło kilkudziesięciu ratowników. Na pewien czas trzeba było unieruchomić jedną ze ścian wydobywczych.

Jak wskazują eksperci, wydzielający się ze złóż metan nigdy nie zapala się sam; coś musi zainicjować zapłon. Może to być iskra np. z używanych pod ziemią urządzeń lub ogień z papierosa (choć palenie pod ziemią jest absolutnie zakazane), ale też tlący się w wyrobiskach pożar (tzw. endogeniczny), spowodowany samozapłonem węgla.

W kwietniu 2008 roku w kopalni Sośnica doszło do nagłego wypływu olbrzymiej ilości metanu w wyrobisku 840 m pod ziemią. Nikomu nic się nie stało, zjawisko było jednak analizowane przez naukowców. Wypływ metanu był długotrwały - w ciągu kilku dni do wyrobiska wypłynęła rekordowa ilość blisko 350 tys. m sześc. gazu. Trzeba było zamknąć ścianę wydobywczą w tym rejonie. Ówczesne badania potwierdziły, że kopalnia Sośnica należy do szczególnie narażonych na takie zjawiska.

(j.)