Co pięć lat generalny przegląd, co dwa i pół roku okresowy, a do tego kontrole lotne - tak wygląda nadzór Polskiego Rejestru Statków oraz Dyrekcji Żeglugi Śródlądowej. Jak mówią sami armatorzy, nie ma zagrożenia, żeby na polskich rzekach powtórzyła się sytuacja z rzeki Wołga.

Inspektorzy badają wszystkie techniczne rzeczy potrzebne do tego, by ten statek był bezpieczny. Przyjeżdża dwóch doświadczonych inspektorów, którzy bardzo skrupulatnie badają statek od początku do końca. W tym roku mieliśmy już trzy albo cztery kontrole - tłumaczą Andrzej Dudek oraz Remigiusz Soncik, pływający po Wiśle w Kazimierzu Dolnym.

Po tym, jak na Wołdze zatonął statek wycieczkowy z ponad 200 osobami na pokładzie, prezydent Rosji domaga się całkowitej kontroli infrastruktury transportowej. Statek miał niesprawny lewy silnik i był przechylony na prawą burtę.