Szklarnia, sauna, piekarnik - tak swoje miejsce pracy opisują handlowcy z galerii tuż przy tymczasowym dworcu kolejowym we Wrocławiu. Budynek ma plastikowy dach, który bardzo się nagrzewa. Sprzedający twierdzą, że przy suficie jest blisko 70 stopni!

W galerii jest pusto, a po klientach nie ma ani śladu. Mało kto ryzykuje zakupy w takim miejscu. Ludzie wejdą i mówią "oooo gorąco, to idziemy z powrotem" - żalą się handlarze i narzekają, że pracują w piekarniku. Kilkukrotnie doszło tam już do przypadków omdlenia. Przecież to jest jeszcze gorzej niż szklarnia, bo w szklarni są lufciki i można otworzyć, wietrzyć. A to jest betonowa pustynia - dodają.

Właściciel obiektu - PKP - podniósł niektóre fragmenty plastikowego dachu, by stworzyć przeciąg. Jednak na niewiele się to zdało, bo jak nie ma wiatru, to nie ma też przewiewu. Konstrukcja dachu nie zostanie jednak zmieniona, bo to za droga operacja.