Radykalne grupy palestyńskie łączą swe siły, by przejąć schedę po Jaseru Arafacie - pisze amerykański dziennik „The Washington Times”, powołując się na źródła dyplomatyczne w krajach arabskich i Unii Europejskiej. Na razie jednak plan zastąpienia przywódcy Autonomii Palestyńskiej jest w powijakach.

Gazeta pisze, że ekstremiści palestyńscy nie chcą czekać, aż Jaser Arafat stanie się do końca bezwolną marionetką w izraelskich rękach lub też jego stanowisko przejmie jeden z jego oficjalnych następców. Liderzy organizacji terrorystycznych - Islamskiego Dżihadu, Hamasu i Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny - chcą powołać nowe ugrupowanie, który zastąpi arafatowski ruch Al-Fatah.

Niektórzy dyplomaci przewidują, że ta perspektywa może poróżnić przywódców Ligi Arabskiej, którzy spotkają się pod koniec marca w Bejrucie. Głównym z punktów tej konferencji ma być poparcie dla saudyjskiego planu pokojowego (Saudyjczycy zaproponowali, by Izrael wycofał się z ziem zajętych w 1967 roku, w zamian kraje arabskie uznają państwo Izrael). Większość krajów arabskich już poparła tę inicjatywę, przynajmniej oficjalnie.

Jak pisze dziennik „Al Bayan” z Dubaju, nieoficjalnie inicjatywa księcia Abdullaha wcale nie jest tak pozytywnie odbierana. Jedną z nierozwiązanych kwestii tego planu jest przyszłość kilku milionów palestyńskich uchodźców, którzy koczują teraz w krajach Bliskiego Wschodu, czekając na powrót do kraju. Dlatego wśród przywódców Ligi może pojawić się pokusa postawienia na inną kartę - ugrupowanie, które powie Izraelowi: "wszystko lub nic", żadnych kompromisów.

16:10