Dziesiątki tysięcy Palestyńczyków przybyło do Gazy na pogrzeb lidera Hamasu Abdela Aziza al-Rantissiego, zabitego wczoraj przez izraelskie wojsko. Nad miastem unosi się czarny dym z palonych opon. Na murach pojawiły się nowe graffiti, grożące zemstą.

Do pogrzebu ulice Gazy były puste, a sklepy zamknięte na znak żałoby, która ma trwać trzy dni. Na pogrzeb wzywano ludzi przez głośniki, umieszczone na jeżdżących ulicami samochodach. Apelowano też, by nie puszczać dzieci do szkoły.

Na Zachodnim Brzegu władze palestyńskie zarządziły, by pierwsze pół godziny lekcji w szkołach poświęcić na czytanie Koranu na znak żałoby po Rantissim. Przed siedzibą palestyńskiego przywódcy Jasera Arafata w Ramalli opuszczono flagi do połowy masztów.

Hamas zapowiedział krwawy odwet – 100 zamachów za śmierć swego lidera. Krew doktora Rantissiego nie została przelana na darmo. Zabójcy nas nie zniechęcą, będziemy kontynuowali nasz opór - zadeklarował jeden z przywódców palestyńskiej organizacji.

Także Brygady Męczenników Al-Aksy - zbrojne ugrupowanie powiązane z Fatahem palestyńskiego przywódcy Jasera Arafata - zapowiedziały, że odpowiedzą na śmierć Rantissiego uderzeniem w serce państwa syjonistycznego.

Jednocześnie – jak ujawniły izraelskie źródła policyjne - aby zapobiec samobójczym zamachom, wzmocniono całkowitą blokadę Zachodniego Brzegu Jordanu i Strefy Gazy. Przypomnijmy, wprowadzono ją po śmierci założyciela i poprzedniego lidera Hamasu - szejka Ahmeda Jasina; również zabitego przez wojsko izraelskie.

Mimo rosnącego napięcia premier Ariel Szaron zapowiada, że nie zaprzestanie ścigania kolejnych przywódców radykalnej organizacji palestyńskiej. Jak ujawnił Gideon Ezra, minister bez teki w rządzie Szarona - kolejnym liderem Hamasu, który znalazł się na celowniku, jest Chalid Meszal. Wg Izraela jest on pomysłodawcą samobójczych zamachów.

Dodajmy, że Hamas w kilka godzin po śmierci swego szefa mianował już jego następcę. Na razie nie ujawniono jego tożsamości. Posłuchaj także relacji stałego korespondenta RMF na Bliskim Wschodzie Elego Barbura: