W wieku 85 lat zmarł wybitny aktor teatralny i filmowy Gustaw Holoubek. To jedna z najznakomitszych postaci polskiego kina i teatru. Trudno tu nawet wyrażać żal, bo odeszła razem z nim cała epoka - mówi Andrzej Łapicki. To Holoubek zagrał pamiętnego Konrada w "Dziadach" Kazimierza Dejmka, Don Pedro Velasqueza w „Rękopisie znalezionym w Saragossie” i Mirka w „Pożegnaniach” Wojciecha Hasa. Był także posłem na Sejm i senatorem.

Holoubek – człowiek poezji

Holoubek był człowiekiem poezji, mistrzem słowa, interpretacji, przekazywania emocji. Bo poezja - jak mówił jeszcze niedawno reporterce RMF FM Katarzynie Sobiechowskiej-Szuchcie - może dotyczyć każdego człowieka i nie ogranicza się do obcowania z wierszykami. To zjawisko, które się rozumie, czuje i używa na co dzień. (…) Wybór między pięknem a brzydotą, dobrem a złem może być wyborem poetyckim lub prozatorskim - opowiada. Ten pierwszy zwiększa obraz wyobraźni, ten drugi jest odbiciem rzeczywistości. I tak też jest w życiu, w postępowaniu z innymi:

Słowa to potęga – zwykł mawiać. Ale miał też świadomość, że minione lata skompromitowały słowo; słowo straciło swój pierwotny sens. I dlatego – mówił naszej reporterce - że chciałbym namówić młodych, by zaczęli mówić, bo to otwiera myślenie. A wówczas zaczyna traktować się słowo na tyle oszczędnie, by miało istotne znaczenie.

Aktorstwo jest dawaniem

Sensem aktorstwa jest dawanie – przekonywał Holoubek. Aktor powinien dać wszystko, co posiada (…), aby widz mógł poszerzyć swoją wiedzę o samym sobie wiedzą o innych ludziach. I dlatego rola, która gram, jest moim głębokim przekonaniem:

Ze wzruszeniem opowiadał także o swoich aktorskich początkach, o egzaminie do szkoły aktorskiej. Recytował wtedy „Testament mój” Słowackiego: To moje pokolenie wchodziło do teatru z bagażem przede wszystkim emocji, przeżywania ogromnego. Marzyliśmy o teatrze, chcieliśmy przeżywać. A więc zapłakałem się na śmierć, recytując „Testament mój” Słowackiego. Przewodniczący komisji egzaminacyjnej zapytał nawet, czy jestem niespełna rozumu. Powiedział: „Proszę pana to jest dosyć wesoły wierszyk. Dlaczego pan płacze?” Nie bardzo wiedziałem, co na to odpowiedzieć. Mimo to mnie przejęli i potem już szło normalnym tokiem.

Teraz młodzi aktorzy go naśladują, ale mistrz – jak sam przyznał – nigdy nie miał pretensji, że młodzi mówią "Holoubkiem". Ja nabyłem kultu słowa z Krakowa. Tam zetknąłem się z całą przedwojenną elitą artystyczną - opowiadał:

Najważniejsze w życiu

Gustaw Holoubek, wspominając najważniejszy dzień życia, przywoływał dwa zdarzenia. Jedno smutne, drugie wesołe.

Rok 1939, niewola niemiecka, Boże Narodzenie w Toruniu, w obozie jenieckim, na dworze siarczysty mróz, a na stole nieprzebrane na ten czas zapasy jedzenia. A ja tracę apetyt, zapadam w depresję. I wówczas zmienia się mój stosunek do własnego życia. Później okazało się, że spadła na mnie gruźlica, która trapiła mnie później przez 16 lat - wspominał.

Ale i były znacznie radośniejsze wspomnienia. Prosfor Aleksandrowicz z Karkowa, lekarz poprosił mnie, by nagrać płytę z tekstami dla pacjentów cierpiących na bezsenność - opowiadał. Po jakimś czasie otrzymał list – kobieta pisała: „puściłam pańską płytę i do rana oka nie zmrużyłam.” To dla mnie jeden z największych aktorskich sukcesów:

Bukiet czerwonych róż na pożegnanie

Ostatnio Gustaw Holoubek był dyrektorem warszawskiego Teatru Ateneum, którym nie tylko kierował, ale również w nim reżyserował. Posłuchaj jak wspominają aktora ci, którzy dzisiaj tworzą teatr:

Smutek, żal, łzy, ale nie zaskoczenie. Wszyscy spodziewali się tego odejścia. Mieli jednak nadzieję, że nadejdzie ono później. Ta śmierć, to dla pracowników Teatru Ateneum wielki cios. W holu teatru stoi sporych rozmiarów zdjęcie zadumanego Gustawa Holoubka. Pracownicy postawili przy nim wazon z bukietem czerwonych róż:

Wrześniowy ochotnik, wielki Konrad

Jako ochotnik uczestniczył w kampanii wrześniowej. Po wojnie ukończył studia w Państwowym Studiu Dramatycznym w Krakowie (przekształconym później w PWST). W teatrze zadebiutował 1 marca 1947. Później był wykładowcą Akademii Teatralnej w Warszawie i dyrektorem Teatru Dramatycznego w Warszawie. Zwolniono go w styczniu 1983 po konflikcie z ówczesnymi władzami.

W filmie zadebiutował rolą Feliksa Dzierżyńskiego w "Żołnierzu zwycięstwa" w 1953. Grał później m.in. w takich filmach, jak "Pętla", "Pożegnania", "Rękopis znaleziony w Saragossie", "Sanatorium pod Klepsydrą" Wojciecha Jerzego Hasa, "Prawo i pięść", "Klub profesora Tutki" (jako prof. Tutka), "Marysia i Napoleon", "Lawa" Tadeusza Konwickiego. Był reżyserem jednej z nowel w filmie "Spóźnieni przechodnie", a także reżyserem i scenarzystą filmowej wersji "Mazepy".

W 1967 zagrał rolę Gustawa-Konrada w przedstawieniu "Dziady", reżyserowanym przez Kazimierza Dejmka w Teatrze Narodowym. Zdjęcie tego przedstawienia z afisza w 1968 było przyczyną demonstracji studenckich i zapoczątkowało tzw. wydarzenia marcowe.

Był trzykrotnie żonaty, za każdym razem wiązał się z aktorkami: Danutą Kwiatkowską, Marią Wachowiak i Magdaleną Zawadzką. Ojciec dwóch córek i syna.