39-letni Adam Ł., który już odpowiada przed katowickim sądem za zabójstwo byłej żony przed trzema laty, został oskarżony także o morderstwo swojej ciężarnej narzeczonej w listopadzie 1991 r. Mężczyzna nie przyznaje się do żadnego z zabójstw. Obydwie sprawy mają charakter poszlakowy.

O skierowaniu do Sądu Okręgowego w Krakowie aktu oskarżenia w sprawie sprzed 19 lat poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach, prok. Marta Zawada-Dybek. Sprawa rozpatrywana w Katowicach jest trudna, m.in. dlatego, że dotąd nie udało się odnaleźć ciała zamordowanej kobiety. Również sprawa o zabójstwo sprzed 19 lat będzie trudna, o charakterze poszlakowym. Niemniej, zdaniem prokuratury, zgromadzony materiał potwierdza winę oskarżonego i może być podstawą jego skazania - oceniła rzeczniczka.

Była żona oskarżonego, Alicja C., zaginęła latem 2007 r. Wszczęto śledztwo, którego efektem było oskarżenie Adama Ł. o zabójstwo. Wówczas, m.in. na podstawie zeznań partnerki oskarżonego, zrodziło się podejrzenie, że w 1991 r. Adam Ł. zabił również swoją byłą sympatię, niespełna 20-letnią Ilonę M. Jej ciało znaleziono w studzience kanalizacyjnej w miejscowości Klucze w Małopolsce, gdzie oboje wówczas mieszkali. Została uduszona szalem, miała też na twarzy ślady pobicia.

Prowadzone wówczas śledztwo zostało umorzone. Adam Ł., wówczas 20-letni student, był wśród podejrzewanych, ale nie znaleziono żadnych dowodów jego winy; w miejscu znalezienia zwłok nie było śladów, które mogłyby doprowadzić śledczych do sprawcy mordu.

Sprawę wznowiono po zeznaniach konkubiny

Gdy w 2009 r. wznowiono śledztwo w tej starej sprawie, jednym z najważniejszych dowodów stały się zeznania Anny W., do niedawna konkubiny oskarżonego. Zeznała ona, że partner dawał jej wcześniej do zrozumienia, iż w przeszłości pozbawił życia swoją dziewczynę. Anna W. inaczej spojrzała na te sugestie po zabójstwie byłej żony mężczyzny. Później informacje o zabójstwach miały też być podstawą zastraszania Anny W. przez konkubenta.

Dla prokuratury, oprócz zeznań byłej partnerki, istotny jest też motyw zabójstwa. Ilona M. była w trzecim miesiącu ciąży, ojcem był prawdopodobnie Adam Ł., który miał już inną dziewczynę, rozpoczął studia. Nieakceptowana ciąża pokrzyżowałaby jego plany życiowe - oceniła prok. Zawada-Dybek.

Proces w sprawie zabójstwa byłej żony Adama Ł. toczy się przed katowickim sądem od listopada ubiegłego roku. Oskarżony, były pracownik magistratu w Świętochłowicach, nie przyznał się do zabójstwa, a jedynie do składania fałszywych zeznań w śledztwie.

O zaginięciu Alicji C. chorzowska policja została powiadomiona w listopadzie 2007 r. Następnego dnia ktoś, posługując się jej kartą, pobrał z bankomatu kilka tysięcy złotych. Ojciec Alicji powiedział policjantom, że za zaginięciem córki może stać jej były mąż. Po rozwodzie oboje nie mogli dojść do porozumienia w sprawie podziału majątku, spierali się o mieszkanie.

Podczas przeszukania przy Adamie Ł. policjanci znaleźli potwierdzenie wypłaty na 1000 zł z konta byłej żony. Mężczyzna wyrwał go policjantom i połknął. Na pytanie, gdzie jest Alicja, miał odpowiedzieć: Nawet gdybyście mnie przypalali, nie powiem. Do zbrodni od początku się nie przyznawał.

Okazało się, że auto Adama Ł. jest gruntownie wysprzątane, a w bagażniku nie ma wykładziny przykrywającej koło zapasowe. Mężczyzna tłumaczył, że została wyrzucona, bo pobrudziły ją ryby, które tam położył. Potwierdziła to policjantom jego ówczesna partnerka Anna W. Dziś kobieta - z zawodu psycholog - zasiada na ławie oskarżonych w tym samym procesie za składanie fałszywych zeznań i utrudnianie śledztwa.

Kolejne dowody - zeznania kolegi z celi

Kolejne informacje potwierdzające popełnienie przestępstwa prokuratura zdobyła, kiedy Ł. trafił do aresztu. Namawiał do pomocy kolegę z celi, który miał wkrótce wyjść na wolność. Powiedział mu, gdzie ukrył kartę i podał numer PIN. Poprosił, aby po wyjściu zrobił kilka wypłat. Według prokuratury, chodziło o skierowanie śledztwa na ślepy tor i danie alibi podejrzanemu.

Kolega z aresztu powiadomił jednak policję. W piwnicy bloku, gdzie mieszkali Adam i Anna, znaleziono worek z kartą bankomatową Alicji i gotówkę. Choć na samej karcie nie było żadnych śladów, na woreczku zabezpieczono materiał DNA. Należał do Adama Ł.

W czasie śledztwa okazało się też, że Adam Ł. wchodził na stronę Komendy Głównej Policji i sprawdzał procedury stosowane w czasie poszukiwań zaginionych. Zrobił to wcześniej niż - jak sam twierdził w śledztwie - dowiedział się o zaginięciu byłej żony.

Według ustaleń śledztwa, Adam Ł. opowiedział swojej partnerce, że zabił byłą żonę. Zapewniał, że nie było świadków i nikt nigdy nie dowie się o sprawie. Instruował ją, jakie ma składać zeznania. Anna postępowała zgodnie z zaleceniami do czasu, gdy dostała anonim, w którym grożono jej śmiercią, gdyby zdradziła tajemnicę. Przestraszona, zgłosiła się na policję i zmieniła zeznania. Obciążając Adama Ł., mówiła, że wcześniej bała się o siebie i swoją rodzinę.