Nowy projekt rozporządzenia Ministerstwa Infrastruktury nakazuje przechowywać operatorom telefonii komórkowej dane o lokalizacji użytkownika podczas trwania całej rozmowy. Tymczasem unijna dyrektywa, na którą powołuje się resort, nic o tym nie mówi.

Unijna dyrektywa, która powstała po to, by uchronić obywateli przed terroryzmem, nakazuje przechowywać dane o lokalizacji użytkownika w momencie nawiązania połączenia, ale nie przez cały czas rozmowy. Tak więc wprowadzenie obowiązku przechowywania informacji o tym, którędy poruszaliśmy się z komórką przy uchu, to nadgorliwość Ministerstwa Infrastruktury.

Projekt przepisów pozwalających na śledzenie wszystkich rozmów, jakie obywatele Polski prowadzą przez telefony komórkowe, powstał, bo urzędnicy Ministerstwa Infrastruktury błędnie zinterpretowali unijną dyrektywę. Resort upiera się, że nowa ustawa będzie służyła naszemu bezpieczeństwu, jednak na wszelki wypadek skierował projekt do ponownych konsultacji. Cała dyrektywa mówi m.in. o przeciwdziałaniu terroryzmowi i różnego rodzaju przestępstwom zorganizowanym - mówi reporterowi RMF FM Pawłowi Świądrowi rzecznik ministerstwa Mikołaj Karpiński:

Krzysztof Król z Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji zwraca uwagę, że gdyby pomysł ministerstwa wszedł w życie, baza danych rozrosłaby się do gigantycznych rozmiarów. Byłby to opis drogi, którą przebył każdy telefon komórkowy w Polsce w ciagu ostatnich kilku lat - mówi:

Już teraz można śledzić wybrane osoby, ale tego wyboru dokonują służby specjalne za zgodą sądu. Jeśli projekt obecnej ustawy wejdzie w życie, wszyscy będziemy śledzeni podczas każdej rozmowy.

Unia narzuca państwom członkowskim zadbanie o prywatność obywateli. Jeżeli to prawo nie będzie respektowane, to będzie można odwołać się do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu.