Wojewodowie domagają się zwrotu milionów złotych dotacji na stypendia dla najbiedniejszych uczniów. Wszystko przez różną interpretację dwóch ministerstw jednej ustawy o finansach publicznych. Zachodniopomorskie gminy muszą zwrócić prawie 4,5 mln złotych. Najwięcej Szczecin, który wpłacił już na rachunek Zachodniopomorskiego Urzędu Wojewódzkiego prawie 900 tysięcy złotych. Oprócz stolicy województwa, pieniądze musi oddać 61 innych gminy z Pomorza Zachodniego.

Obowiązek zwrotu pieniędzy jest największym problemem dla małych miejscowości. Na przykład niewielka gmina Brojce z północnej części województwa musi zwrócić prawie 100 tys. złotych. W identycznej sytuacji są niektóre gminy z co najmniej pięciu innych województw: podlaskiego, lubelskiego, kujawsko-pomorskiego, warmińsko-mazurskiego i małopolskiego.

Pieniądze, które samorządy muszą zwrócić to nawet 20 procent dotacji celowej z budżetu państwa na zasiłki dla najbiedniejszych uczniów z rodzin, w których dochód nie przekracza na osobę 351 złotych.

Ustawa o finansach publicznych z sierpnia 2009 roku zakłada, że gminy muszą mieć w wypłacanych stypendiach wkład własny w wysokości co najmniej 20 procent. Wcześniej cała kwota mogła pochodzić z dotacji z budżetu państwa. Nowe przepisy obowiązują od 2010 roku.

MEN: Gminy nie muszą dokładać

Gminy, które nie dołożyły z własnych budżetów co najmniej 20 procent do wypłacanych stypendiów, sugerowały się pismem z Ministerstwa Edukacji Narodowej z lipca 2010 roku podpisanego przez ówczesną wiceminister, a obecną minister edukacji Krystynę Szumilas. Z pisma adresowanego do wojewodów, kuratorów oświaty, wójtów, burmistrzów i prezydentów miast wynika, że gminy nie muszą mieć wkładu własnego. Powodem takiej interpretacji przygotowanej przez MEN jest fakt, że artykuł 128 ust. 2 ustawy o finansach publicznych z 2009 roku nie dotyczy ustawy o systemie oświaty z września 1991 roku, która z kolei nie nakłada obowiązku posiadania przez gminy wkładu własnego w wypłacanych stypendiach i zasiłkach uczniowskich.

Pozostali: Gminy muszą płacić

Zachodniopomorskie Kuratorium Oświaty, na wniosek wojewody zachodniopomorskiego nakazało gminom z północno-zachodniej Polski zwrot pieniędzy. Powodem takiej decyzji był raport Najwyższej Izby Kontroli. Kontrolerzy wytknęli brak wymaganego wkładu własnego 8 gminom i nakazali sprawdzenie pozostałych. Analizę, na wniosek wojewody, przeprowadziło kuratorium. Wyniki wykazały brak jakiegokolwiek lub zbyt niski wkład własny w 62 gminach. Około 40 odwołało się od tej decyzji do Ministerstwa Finansów. Podobne odwołanie wpłynęło z kolejnych ponad 40 gmin z innych województw. Gminy czekają na decyzję resortu finansów, jednak stanowisko ministerstwa jest jednoznaczne - gminy muszą mieć wymagany, co najmniej 20-procentowy wkład własny w wypłacanych stypendiach.

MEN nie ma recepty dla samorządów, "analizuje sytuację"

Innego zdania jest natomiast MEN. Rzeczniczka resortu przekonuje, że minister przedstawiła własną interpretację przepisów, w jej własnej ocenie słuszną, i przy tym stanowisku trwa do dziś. Minister miał do tego prawo, stanowisko ministra finansów nie było jednolite - mówi rzeczniczka MEN-u. Jak dodaje, dziś Krystyna Szumilas nadal podtrzymuje swoje stanowisko. Resort nie ma jednak rady dla samorządów, co powinny zrobić w tej sytuacji. Rzeczniczka odpowiada jedynie, że "ministerstwo analizuje sytuację". Jak długo to potrwa - nie wiadomo.

Mniej pieniędzy w kasie samorządów, topnieją stypendia socjalne

Ale nie tylko zachodniopomorskie gminy mają problemy z pieniędzmi przeznaczonymi na oświatę. Na e-mailowy adres naszej redakcji dostaliśmy listy od rodziców zaniepokojonych zanikającymi stypendiami socjalnymi dla uczniów. Wsparcie dla takich dzieci zmniejszono m.in. w Mikołowie.

Zasiłki zmalały o kilkadziesiąt złotych na dziecko. Jeśli ktoś dostawał np. 110 złotych, teraz dostaje 73 złote. Stypendia trzeba było obniżyć z dwóch powodów - tłumaczyła naszej dziennikarce Elżbieta Muszyńska, dyrektorka zarządu szkół i przedszkoli w Mikołowie. Po pierwsze, gmina dostała mniej pieniędzy z Ministerstwa Edukacji. O 3 tysiące mniej - wyjaśnia i dodaje, że jednocześnie wzrosła liczba osób kwalifikujących się do tego zasiłku. W związku z tym my spełniamy kryterium minimalnego stypendium. Ono zostało przekroczone i to w każdej grupie. Dlatego musieliśmy je obniżyć w stosunku do tego, co było w pierwszym półroczu.

W Mikołowie obecnie mieszka ponad 200 dzieci, które dostają stypendia socjalne. Skutki cięć najbardziej odczuły rodziny wielodzietne z najniższymi dochodami.

Problemy z funduszami na oświatę mają także dolnośląskie gminy. Na przykład w Bogatyni brakuje pieniędzy na opłatę ZUS-u dla nauczycieli. Pustką świecą także kasy w dużych miastach. Roczna subwencja oświatowa we Wrocławiu - mieście z drugim co do wysokości budżetem w kraju - nie wystarcza nawet na pensje dla nauczycieli. Rządowe pieniądze to niespełna pół miliona złotych; roczne wydatki na oświatę to prawie drugie tyle: 900 milionów złotych.

Trzeba więc szukać oszczędności. Na pierwszy ogień poszły więc zajęcia dodatkowe; na przykład koszty wyjść na basem przerzucono na rodziców. Zmniejszono także stypendia socjalne. Dopłata rządowa była mniejsza, chętnych coraz więcej. Efekt? każdy komu należy się stypendium w tym roku dostaje średnio 35 złotych mniej niż w ubiegłym roku - tłumaczy Julia Wach z magistratu. Zabrakło także subwencji na prowadzenie przedszkoli, świetlic oraz transport uczniów.