Międzynarodowa komisja badająca katastrofę smoleńską może powstać w przyszłym roku. Jutro w Parlamencie Europejskim zostanie złożony wniosek o publiczną debatę w tej sprawie. Liczymy na to, że PO wesprze ten wniosek i się zrehabilituje za skandaliczne zachowanie wtedy, gdy głosowaliśmy nad tym, by nie oddawać śledztwa w ręce rosyjskie - powiedział Macierewicz. Projekt powstał przy współpracy Grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów.

Informacje, które do państwa dotarły na temat nielicznej obecności europosłów z innych poza Polską krajów, zapewne odnoszą się po prostu do tych, którzy zabierali głos, a nie do tych, którzy uczestniczyli - powiedział Macierewicz, odnosząc się do wczorajszego publicznego wysłuchania w Parlamencie Europejskim, poświęconego śledztwu w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem.

Wszystko wskazuje na to, że wszyscy nasi rozmówcy w Kongresie, w Senacie Stanów Zjednoczonych, w PE, podkreślają konieczność międzynarodowego śledztwa na skutek nieprzejrzystości, niejasności postępowania rosyjskiego, niszczenia dowodów i zmiany zeznań - zaznaczył polski deputowany.

Podczas konferencji Macierewicz pokazał dwa zdjęcia satelitarne: jedno przedstawiające widok miejsca katastrofy zanim się ona wydarzyła - z 5 kwietnia, i drugie - z 12 kwietnia, po katastrofie. Te zdjęcia przesądzają o nieprawdziwości tezy, jaką przedstawiła komisja pani Anodiny o tym, że samolot się odwrócił i uderzył plecami, odwrotną stroną. Tak nie było - powiedział. Według posła PiS, porównanie zdjęć dowodzi, że Tu-154M "skosił" fragment lasu. To jest około 35 wysokich na kilka i kilkanaście metrów drzew, około 1000 metrów kwadratowych, które zostało wykoszone - zaznaczył. Według niego, na drugim zdjęciu widać dwie bruzdy wykonane przez podwozie samolotu. W ocenie Macierewicza, samolot najpierw uderzył w ziemię podwoziem. Co później się działo, nie chcę o tym przesądzać, ale niewątpliwie nie miało miejsca odwrócenie się samolotu na skutek uderzenia w tę słynną brzozę - dodał.

Macierewicz odniósł się także do słów akredytowanego przy MAK przedstawiciela Polski płk. Edmunda Klicha, który powiedział, że przejęcie od Rosjan śledztwa spowodowałoby trudności w dostępie m.in. do pewnych dokumentów. Patrząc na to, jak wygląda teraz badanie, jakie mieliśmy trudności w Moskwie w dotarciu do pewnych dokumentów, to nawet gdyby nam oddano wrak natychmiast, oddano nasze rejestratory (...), to tylko tyle byśmy mieli. A to już mamy bez przejęcia śledztwa. W związku z tym myślę, że byłoby to niekorzystne - tłumaczył Klich. Według Macierewicza, Klich przekazał "wstrząsające przez swoją fałszywość informacje"

Klich stwierdził, że my mamy już wrak i mamy rejestratory. To jest stanowisko, które trzeba uznać za szokujące - ocenił. Dodał, że wielokrotnie apelował do premiera o zmianę polskiego przedstawiciela przy MAK.