Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego, Małgorzata Manowska, zapowiada wysłanie listów otwartych do najważniejszych osób w państwie, w tym do prezydenta Karola Nawrockiego, marszałków Sejmu i Senatu oraz szefów klubów poselskich. Celem tych działań ma być przełamanie impasu wokół ustaw sądowych. Odniosła się również do zarzutów Adama Bodnara.

Zarzuty i immunitet

Na Małgorzatę Manowską padły poważne oskarżenia ze strony ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, który wnioskuje o uchylenie jej immunitetu. Prezes Sądu Najwyższego stanowczo odrzuca możliwość samodzielnego zrzeczenia się tej ochrony. Sędziemu nie wolno się zrzec immunitetu. (...) to jest gwarancja tego, iż sędzia rzeczywiście będzie orzekał niezawiśle - powiedziała w rozmowie z dziennikarzami portalu money.pl.

Minister Bodnar zarzuca Manowskiej m.in. nieprawidłowości przy liczeniu głosów w kolegium Sądu Najwyższego, niezwołanie posiedzenia Trybunału Stanu oraz niewykonanie postanowienia sądu w sprawie sędziego Pawła Juszczyszyna. Manowska odpiera te zarzuty, powołując się na praktyki swoich poprzedników oraz obowiązujące przepisy. Przyjmując zasadę, że osoby, które w głosowaniu obiegowym nie wzięły udziału, są traktowane jako osoby wstrzymujące się od głosu, podążyłam za wzorcami poprzednich prezesów - tłumaczyła.

W sprawie Trybunału Stanu podkreśla, że nie mogła zwołać posiedzenia bez odpowiednio przygotowanego projektu zmian regulaminu. Dałam autorom chyba aż 60 dni na uzupełnienie wniosku i spotkałam się ze ścianą milczenia. Dowiedziałam się tylko z mediów o doniesieniu do prokuratury - przekazała.

Wybory, protesty i kontrowersje

Sąd Najwyższy znalazł się w centrum uwagi podczas rozpatrywania protestów wyborczych. Minister sprawiedliwości zarzucił nieprzeanalizowanie wszystkich protestów, na co Manowska odpowiedziała: Te protesty zostały rozpoznane i minister sprawiedliwości na posiedzeniu SN trzymał to postanowienie w ręku. Albo to troszeczkę kłamstewko, albo się pomylił, ale nie powinien się mylić w takich faktach.

Wśród kontrowersji znalazło się również określenie "giertychówki" używane przez pracowników SN na określenie powtarzających się protestów wyborczych składanych przez posła Romana Giertycha. To nie było moje określenie, po prostu pracownicy SN na roboczo używali takiego skrótu myślowego, ponieważ przez taką akcję musieli siedzieć po nocach i to oni poczuli się zlekceważeni - wyjaśniła Manowska.

Reforma sądownictwa

Małgorzata Manowska nie ukrywa, że zamierza podjąć próbę przełamania kryzysu w wymiarze sprawiedliwości. Zapowiada wysłanie listów otwartych do najważniejszych osób w państwie, w których wezwie do rozmów na temat przyszłości ustaw sądowych. Jaki będzie postulat w szykowanym liście? O spotkanie i o rozmowę - zadeklarowała.

Wśród propozycji pojawił się pomysł wyborów powszechnych sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa. Pierwszy, albo tylko jedyny etap, to powinny być wybory powszechne sędziów. Można także dopuścić zatwierdzenie wyniku tych wyborów przez parlament. To już jest kwestia pewnego luzu decyzyjnego i pewnych uzgodnień - wyjaśniła.

Manowska stanowczo sprzeciwiła się wykluczaniu tzw. "neo-sędziów" z udziału w wyborach do KRS. Nie znam żadnych podstaw do ograniczeń w wyborach sędziów powołanych po 2018 roku. Trybunał Konstytucyjny przesądził, że nie można wprowadzać ograniczeń biernego prawa wyborczego sędziów do KRS - przyznała.

Czy grozi nam paraliż sądów?

W obliczu licznych wakatów w Sądzie Najwyższym (obecnie 27, czyli jedna piąta składu) oraz blokady ogłaszania nowych konkursów przez rząd i Ministerstwo Sprawiedliwości, pojawiają się obawy o paraliż wymiaru sprawiedliwości. Obywatelom grozi to, że ich sprawy będą rozpoznawane wolniej. Prezydent ogłosił nabór do SN, ale do zgłoszenia się sędziów potrzebna jest publikacja obwieszczenia. A premier bezprawnie zablokował publikację - powiedziała.

Jednocześnie stanowczo odrzuciła pomysł strajku sędziów. Ja takiej akcji absolutnie nie proponuję, bo uważam, że sędziowie powinni służyć Polsce i nie powinni się bawić ani w strajki, ani w żaden inny sposób szkodzić obywatelom - podkreśliła.

Przyszłość Sądu Najwyższego i stanowiska prezes

Kadencja Małgorzaty Manowskiej kończy się w przyszłym roku. Zapewnia, że nie będzie działać ze szkodą dla Sądu Najwyższego i nie dopuści do pata przy wyborze swojego następcy. Jeżeli ja nie będę kandydować na to stanowisko, to mam obowiązek - i ten obowiązek zrealizuję - co najmniej na sześć tygodni przed końcem kadencji przeprowadzić zgromadzenie ogólne - i zostanie ono przeprowadzone - przekazała.

Manowska nie wyklucza również swojego ustąpienia, jeśli wymagałoby tego dobro Sądu Najwyższego. Tak, oczywiście, dla dobra Sądu Najwyższego, ale tylko gdybym była spokojna o sędziów, którzy orzekają w SN i o te trzy tysiące w sądach powszechnych. Gdyby taki warunek brzegowy został spełniony, nie widzę problemu. Ja nie jestem przyspawana do prezesowskiego fotela i mogę wiele innych fajnych rzeczy w życiu robić - powiedziała.