Leki, przy których rejestracji dochodziło do nieprawidłowości, nie będą wycofywane z aptek. Ministerstwo Zdrowia stwierdziło, że są one bezpieczne dla pacjentów, mimo naruszenia procedur przy ich wprowadzaniu.

Naruszenie procedur – jak widać – nie jest jednoznaczne z dopuszczeniem do obrotu niebezpiecznych specyfików. Zgodnie zapewniają o tym urzędnicy resortu zdrowia. Nie ma niebezpieczeństwa stosowania leków. Pacjenci mogą być spokojni - zapewnia Agnieszka Gołąbek, rzecznik ministerstwa.

W tym przypadku nieprawidłowości dotyczą strony formalnej, czyli dokumentacji leków. Prócz tego każdy specyfik, zanim trafi do pacjentów, musi przejść szczegółowe badania i kontrole. Każda seria tego preparatu przed wejściem do aptek podlega badaniom jakościowym, czyli mamy tu zapewnione to bezpieczeństwo, jakość leku i jego skuteczność - mówi Halina Feliksiak, dyrektor Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego.

Jeśli rzeczywiście tak jest, to pacjenci mogą czuć się spokojniej. Pytanie tylko, po co są procedury i urzędy, których zadaniem jest pilnować ich przestrzegania, jeśli jak widać – nawet przy takiej aferze – oficjalnie nic złego się nie dzieje...

Dodajmy, że minister zdrowia Leszek Sikorski złożył do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Śródmieście zawiadomienie w sprawie niezgodnego z prawem zarejestrowania kilkuset leków, fałszowania dokumentów i niedopełnienia obowiązków przez Ministerstwo Zdrowia.

Za ten skandal odpowiada tercet farmaceutyczny - Mariusz Łapiński, Aleksander Nauman i Waldemar Deszczyński. Do tej trójki felczerów trzeba jeszcze dopisać byłego szefa Urzędu Rejestracji Leków Piotra Mierzejewskiego. To właśnie ten urząd dopuszczał leki do obrotu. Dodajmy, że Mierzejewski został dziś odwołany.

Dodajmy, że sprawę nieprawidłowości w rejestracji leków - o czym zawiadomił minister zdrowia - warszawska prokuratura włączy do trwającego już śledztwa w sprawie domniemanej korupcji w resorcie zdrowia.

21:50