Lekarka łódzkiego pogotowia odpowie za narażenie życia i zdrowia 32-letniej pacjentki. Kobieta zostawiła chorą tylko pod opieką ratownika medycznego z karetki, chociaż powinna być przy niej cały czas. Doktor usłyszała już zarzuty prokuratorskie i grozi jej maksymalnie 5 lat więzienia.

 Śledczych powiadomiła rodzina chorej, która przeżyła dramat i miała wątpliwości, czy opieka nad pacjentką była prawidłowa. 

Wszystko zaczęło się od przyjęcia na oddział szpitala w Rawie Mazowieckiej. 32-latka trafiła tam pod koniec marca 2015 roku, ponieważ miała problemy z oddychaniem i kaszel. Po trzech dniach pobytu w szpitalu, lekarze zdecydowali, że pacjentkę trzeba przewieźć do placówki medycznej w pobliskich Brzezinach. Zaintubowaną kobietę (z rurką wprowadzoną do tchawicy, żeby ułatwić oddychanie) przejęła załoga karetki pogotowia. Na miejscu okazało się, że chora zaczyna się dusić, ale w tym czasie w ambulansie nie było 69-letniej lekarki, bo poszła na izbę przyjęć brzezińskiego szpitala. Ratownik medyczny próbował pomóc pacjentce: wentylował kobietę workiem ambu, ale akcja nie była skuteczna, bo - jak ustalono później - końcówka rurki intubacyjnej wysunęła się (była powyżej strun głosowych). 


Krążenie u 32-latki zatrzymało się, ośrodkowy układ nerwowy był niedotleniony, co doprowadziło do długotrwałej śpiączki mózgowej, powikłanej zapaleniem płuc - wyjaśnia rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi - Krzysztof Kopania. Kobieta zmarła po kilku dniach. Lekarka popełniła błąd, bo miała obowiązek monitorować zaintubowaną pacjentkę - podkreśla. Medykowi nie wolno odejść od takiego pacjenta do chwili, gdy nie przejmie go inny lekarz i nie znajdzie się w monitorowanej sali ze specjalistycznym wyposażeniem i fachową opieką - tłumaczy.

Taki przebieg zdarzeń i ich analizę śledczy ustalili na podstawie zeznań świadków, dokumentacji medycznej i opinii, opracowanej przez Zakład Medycyny Sądowej Uniwersytetu Jagiellońskiego - stąd zarzuty dla lekarki z ponad 40-letnim stażem pracy.

Prokuratorzy zauważają, że nieprawidłowe postępowanie lekarki bezpośrednio nie przyczyniło się do śmierci pacjentki, ale pozostawienie jej bez opieki lekarskiej, naraziło chorą na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Nieobecność doktor w karetce, uniemożliwiła prawidłową reakcję na wystąpienie komplikacji, które się pojawiły. W sytuacji, gdy wykorzystanie worka ambu zawiodło, należało podjąć próbę intubacji i to zrobiła już lekarka ze szpitala w Brzezinach. Jednak dla pacjentki było już za późno.

W czasie przesłuchania w prokuraturze doktor nie przyznała się do zarzuconego jej przestępstwa, ale potwierdziła, że opuściła karetkę pod szpitalem w Brzezinach. Lekarka odmówiła złożenia dalszych wyjaśnień. Kobieta nie wyjeżdża do wezwań alarmowych, a pracuje tylko przy transporcie medycznym (w łódzkim pogotowiu nie jest zatrudniona na etat).  

(mn)