"Nie sądziłem, że takie postawy po­jawią się w takim nasileniu i tak szybko po naszym rozstaniu z ko­munizmem. Minęły raptem trzy dekady, a już słyszymy żądania, by polski rząd został de facto skasowany i by zajęli się nami inni. My zaś będziemy się im podlizywać i grzać ich blaskiem" – stwierdził w rozmowie z tygodnikiem "Sieci" europoseł Prawa i Sprawiedliwości, prof. Ryszard Legutko. "Dla części polskich elit Unia to upragniony, zewnętrzny suweren, który ucieleś­nia postęp, dobrobyt, cywilizację, oświecenie i Zachód" – dodał.

Ryszard Legutko pytany w wywiadzie, "jak nazwać zachowanie wybranych w Polsce posłów do Parlamentu Europejskiego, którzy domagali się od niemieckiej szefowej Komisji Europejskiej bezprawnego karania naszego kraju", odparł: "To określenie znamy od dawna: targowica".

Jak wyjaśnił, "stosuję je do syndromu istniejącego w polskim społeczeństwie od I Rzeczypospolitej - domaga­nia się przez wpływowe grupy, by władza w Polsce została przejęta przez podmioty zewnętrzne, które w domniemaniu są sprawniejsze, mądrzejsze, lepsze".  

Mówią, że im bardziej się w Unię wtopimy, tym bardziej Polska się wzmocni. Innymi słowy: im bardziej się poddamy, tym będziemy bardziej autonomiczni. To nowa dialektyka europejska, która zastąpiła starą marksistowską - ocenił europoseł PiS.

Tusk i jego koledzy są w stanie zdobyć wyłącznie poparcie polityczne prze­ciw rządowi, a nie są w stanie zdobyć niczego na rzecz polskiego państwa - ocenił Legutko. Weźmy sprawy Nord Stream 2, pracowników delegowanych, czy wiele innych. Tutaj są impotentni. Scenariusz jest zawsze taki sam: nasza opozycja prosi o wsparcie w polskim sporze wewnętrznym, a przedstawiciele EPP czy socjalistów wyciągają serce na dłoni, deklarują, że nie zostawią Polski na pastwę PiS i głośno chwalą swoich polskich przyjaciół. Opozycja zadowala się najtańszą monetą - pub­licznymi pochwałami. Na więcej jej nie stać - przekonywał.

"Putin i tak jest bliższy sercu polityka europejskiego, niż np. Jarosław Kaczyński"

Europoseł PiS ocenił, że "cała Europa Zachodnia jest de facto prorosyjska". Naprawdę trudno znaleźć jakąś partię, która byłaby wobec Rosji krytyczna. Analizujmy konkrety: jakie są wprowadzane sankcje, jak politycy reagują na aneksję Krymu, polityczne zabójstwa czy porwania? Na po­czątku jest pewne wzmożenie, ale ono szybko ustaje, bo dociera do nich, że z tą Rosją trzeba jednak jakoś żyć - zaznaczył. 

Jak dodał rozmówca "Sieci", "Klub Przyja­ciół Rosji" w europarlamencie ma się świetnie". Czasem ktoś powie, że Putin jest tyranem. Ale na słowach się kończy. Fakty są takie, że ten nie­lubiany Władimir Putin i tak jest bliższy sercu polityka europejskiego, niż np. Jarosław Kaczyński - posumował Legutko.