„Mój syn nic nie zrobił, a i tak został złapany” - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM matka jednego z mężczyzn, zatrzymanych wczoraj podczas zamieszek przed komendą w Legionowie. W sumie w policyjnym areszcie znalazło się 8 osób. Walki z policją wybuchły w czasie demonstracji po śmierci 19-latka, który zmarł tydzień temu podczas policyjnej interwencji.

Reporter RMF FM Paweł Balinowski, który jest w Legionowie od rana spotkał wiele osób, które zarzucają policji nadużycie władzy. Powołują się na nagrania, które podobno można zobaczyć w internecie.

Został nagrany film. Widać mojego syna, jak leży, krzyczy, żeby go zostali, że on nic nie zrobił - mówiła matka jednego z zatrzymanych.

Policja na razie tych filmów nie dostała.

Jeśli ktoś ma takie nagranie, w którym policjanci przekraczają swoje uprawnienia, powinien je dostarczyć do prokuratury. Osoba, która posiada takie nagrania, może się zgłosić i je przedstawić - apelował rzecznik stołecznych policjantów Mariusz Mrozek.

Mowa tutaj zarówno o filmach, na których widać to, co wczoraj działo się przed komendą w Legionowie, jak i nagraniach sprzed tygodnia, dotyczących tragicznego w skutkach zatrzymania 19-letniego Rafała. Takie filmy też ponoć istnieją.

Zobacz film przesłany do naszej redakcji przez policję:

W związku z zamieszkami do Legionowa ściągnięto z Warszawy kilkanaście załóg interwencyjnych i armatkę wodną. Policjanci użyli gazu pieprzowego i pałek. Późnym wieczorem większość protestujących rozeszła się do domów.

Miejsce, gdzie doszło zamieszek, zostało posprzątane. Są jednak widoczne ślady na elewacji komendy po rozbitych jajkach i resztki szkła z szyby.

Teraz jest posprzątane, ale do godziny 12 w nocy to tutaj był bałagan. Spojrzałam przez okno, co mi tak widno w kuchni, patrzę a to od tych światełek wszystkich - powiedziała nam o poranku mieszkanka pobliskiego budynku.

W zamieszkach rannych zostało 6 policjantów. Zatrzymanych zostało 8 osób. Może grozić im nawet do 3 lat więzienia. Po zebraniu materiału dowodowego prokuratura najprawdopodobniej postawi im zarzuty napaści na policjantów.

Młodzi ludzie oskarżają policję o prowokację

Do starć przed komendą doszło wczoraj przed północą podczas demonstracji po śmierci 19-latka, który zmarł kilka dni wcześniej w czasie policyjnej interwencji. Sekcja zwłok wykazała, że miał on w tchawicy foliową kulkę z marihuaną. Chłopak prawdopodobnie chciał ją połknąć uciekając przed policjantami.

Zaczęło się tu gromadzić wiele osób, w pewnym momencie było ich kilkaset, i wśród tych osób grupa kilkudziesięciu, która najpierw zaczęła skandować obraźliwe hasła, potem zaczęła rzucać kamieniami w stronę komendy - opisywał wczorajsze wydarzenia rzecznik stołecznej policji Mariusz Mrozek.

Uczestnicy manifestacji uważają, że to policja sprowokowała starcia. Policja wyszła w kaskach i sprowokowała całą sytuację. Zaczęło się rzucanie butelkami, kamieniami - mówił obecnemu na miejscu wydarzeń reporterowi RMF FM młody człowiek. Jego koleżanka podkreślała, że na początku manifestacji był spokój. Wyszedł ojczym tego chłopaka i poprosił o spokój. Zaczęło się, kiedy policja zaczęła prowokować - mówiła.

Policja zatrzymała osoby bogu ducha winne, osoby, które tylko to obserwowały, bili ich pałami w czterech, jakąś dziewczynę ciągnęli za włosy po ziemi - dodawała.