​Sejm nie zgodził się w środę na odrzucenie projektu ustawy o powołaniu państwowej komisji, która miałaby badać wpływy rosyjskie na bezpieczeństwo wewnętrzne Polski w latach 2007-2022. O odrzucenie projektu wniosła we wtorek sejmowa komisja administracji i spraw wewnętrznych.

Za odrzuceniem ustawy zagłosowało 217 posłów, 232 było przeciw wnioskowi komisji, zaś dwóch wstrzymało się od głosu.

Jak poinformowała marszałek Sejmu Elżbieta Witek projekt tym samym wrócił do komisji administracji i spraw wewnętrznych w celu rozpatrzenia. Jeżeli Sejm odrzuci przedstawiony w sprawozdaniu komisji wniosek o odrzucenie projektu, projekt kieruje się do komisji, które rozpatrywały projekt, w celu ponownego rozpatrzenia - głosi regulamin Sejmu.

We wtorek sejmowa komisja administracji i spraw wewnętrznych, do której projekt trafił po pierwszym czytaniu, opowiedziała się za jego odrzuceniem. Wnioski w tej sprawie złożyli: wiceszef komisji Tomasz Szymański (KO) oraz posłanka Polski 2050 Paulina Hennig-Kloska.

Według Szymańskiego propozycja - to "skandaliczna" regulacja. Jego zdaniem celem projektu nie jest rozliczenie odpowiedzialnych za obecny stan polskiej energetyki i zbadanie rosyjskich wpływów, tylko - jak podkreślał - ingerencja w przyszłoroczne wybory.

Jeżeli niczego się nie boją przedstawiciele PO i PSL - tych ugrupowań, które wówczas sprawowały rządy w Polsce - to obiema rękami powinniście głosować za tą komisją. My jesteśmy transparentni, chcemy dyskutować o wszystkim, co było w czasie rządów PiS, a także PO-PSL. Nie mamy nic do ukrycia - odnosił się do słów opozycji Piotr Kaleta z PiS.

Pierwszy raport tuż przed wyborami

Komisja jest pomysłem obozu rządzącego. Pod koniec listopada prezes PiS Jarosław Kaczyński mówił o potrzebie zbadania "polityki energetycznej prowadzonej przez polski rząd w latach 2007-2015". Potem przedstawiono projekt dotycząca powołania komisji weryfikacyjnej w sprawie zbadania rosyjskich wpływów na bezpieczeństwo Polski w latach 2007-2022 - a więc także obejmujących lata rządów PiS.

Zgodnie z projektem komisja miałaby się składać z 9 członków powoływanych i odwoływanych przez Sejm, a na jej czele ma stanąć przewodniczący wybierany spośród członków komisji. Kluby poselskie miałyby przedstawić kandydatów do komisji w ciągu dwóch tygodni od wejścia przepisów w życie.

Komisja miała uzyskać wiele uprawnień, w tym m.in. uchylenie decyzji administracyjnej wydanej w wyniku wpływów rosyjskich, wydanie zakazu pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi do 10 lat oraz cofnięcie i zakaz poświadczania bezpieczeństwa na 10 lat.

Pierwszy raport komisja miała przedstawić do 17 września 2023 roku. Według opozycji i komentatorów, było to jasną sugestią, że PiS za sprawą tego organu chciał mieć pałkę do walki politycznej. 

Prawda o komisji weryfikacyjnej

Jak wskazywał dziennikarz RMF FM Tomasz Skory, w projekcie ustawy nie było słowa o energetyce, choć właśnie tym miała się ona zajmować, przynajmniej według zapowiedzi Jarosława Kaczyńskiego.

"Proponowane przepisy zaś jako obszar działania wprost wymieniają za to media, fundacje i stowarzyszenia, związki zawodowe i partie polityczne" - napisał Skory. 

>>> PRAWDA O KOMISJI WERYFIKACYJNEJ