Francuscy eksperci rozpoczęli w piątek analizę czarnych skrzynek Boeinga 737 MAX, który w niedzielę rozbił się w Etiopii. Chcą ustalić, czy przyczyny niedzielnego wypadku w Etiopii i październikowego w Indonezji były te same.

Podobieństwa między obydwoma wypadkami spowodowały, że władze lotnicze bądź sami przewoźnicy uziemili ten model samolotu. Do komercyjnego użytku wszedł on niespełna dwa lata temu. Na dodatek analogii między katastrofami pojawia się coraz więcej.

Jak informuje Reuters, powołując się na anonimowe źródła, na miejscu katastrofy samolotu Ethiopian Airlines prowadzący śledztwo znaleźli fragment tylnego statecznika ustawionego w nietypowej pozycji, podobnej do tej, która była w maszynie indonezyjskiego niskokosztowego przewoźnika Lion Air. Z kolei piątkowy "The New York Times" podał, że pilot etiopskiego samolotu "spanikowanym głosem" prosił o zgodę na zawrócenie na lotnisko, a kontrolerzy lotu zauważyli, że samolot gwałtownie na przemian zwiększał i zmniejszał wysokość. Podobne problemy miał pilot indonezyjskiego samolotu.

Jak poinformowało francuskie biuro badania wypadków lotniczych BEA, analizowanie zawartości czarnych skrzynek potrwa co najmniej kilka dni. Tymczasem władze Indonezji podały w piątek, że planują przyspieszyć mniej więcej o miesiąc opublikowanie pełnego raportu na temat przyczyny katastrofy - zostanie on wydany na przełomie lipca i sierpnia, a nie jak planowano sierpnia i września.

Do listy państw, które zamknęły swoją przestrzeń powietrzną dla Boeingów 737 MAX dołączył Iran, co ma znaczenie głównie symboliczne, bo kraj ten nie ma żadnego takiego samolotu, a wszystkie linie, które mają go w swoich flotach, już wstrzymały ich użytkowanie.

W katastrofie samolotu Ethiopian Airlines zginęło 157 osób, w wypadku Lion Air - 189. W obu przypadkach były to wszystkie osoby znajdujące się na pokładach.