Małopolski wojewoda wszczął postępowanie wyjaśniające w sprawie incydentu z karetką, która nie dojechała na czas do pacjentki na Podhalu. Ambulans z Zakopanego - do oddalonego o 19 kilometrów Skrzypnego - jechał ponad 40 minut. Wszystko dlatego, że dyspozytor wysłał jego załogę w kompletnie nieznany teren, a system, który miał pomóc w naprowadzaniu, nie zadziałał.

Problemy z dojazdem karetki, które skończyły się śmiercią pacjentki, miały miejsce niespełna tydzień po przeniesieniu dyspozytorni pogotowia z Zakopanego do Krakowa. Szpital w Zakopanem tłumaczył, że załoga nie znała terenu, bo nigdy wcześniej nie była tam wysyłana, a wszystkie systemy łączności i naprowadzania zawiodły.

Małopolski wojewoda poprosił o wyjaśnienia zakopiański szpital i krakowskie pogotowie ratunkowe. To właśnie jemu podlega dyspozytor, który wysłał karetkę do chorej. Wojewoda odpowiada za system ratunkowy w Małopolsce, ale nikogo bezpośrednio nie może ukarać - poinformowała jego rzeczniczka. Dlatego po otrzymaniu wyjaśnień podejmie decyzję, czy skieruje tę sprawę do prokuratury. Na razie do nowotarskiej policji, ani prokuratury nie wpłynęła żadna skarga na działanie pogotowia w związku ze śmiercią 83-latki ze Skrzypnego.

Karetka 19 km pokonywała przez 40 minut

Dyspozytor wysłał do pacjentki specjalistyczną karetkę z Zakopanego. Pogotowie miało do pokonania odległość około 19 kilometrów. Pokonanie tego odcinka zajęło załodze aż 40 minut. Jak się okazało, dyspozytor wysłał jej załogę w kompletnie nieznany teren, a system, który miał pomóc w naprowadzaniu, nie zadziałał.

Do tej pory do miejscowości jeździły jednak załogi pogotowia z położonego bliżej Nowego Targu. To zmieniło się po przeniesieniu dyspozytorni pogotowia z Zakopanego do Krakowa. Nowy, scentralizowany system ratunkowy w Małopolsce miał pomóc w lepszym wykorzystaniu zespołów pogotowia.

Przestrzegaliśmy na spotkaniach z wojewodą, że robienie jednej dyspozytorni w województwie tak specyficznym, gdzie są różne - tradycyjnie funkcjonujące - nazwy sołectw, przysiółków, a nie są wpisane w rejestr czy mapę, którą posiada dyspozytor w Krakowie, może spowodować sytuacje niebezpieczne, kończące się nawet śmiercią - mówił starosta tatrzański Andrzej Gąsienica Makowski.

W czasie, kiedy karetka z Zakopanego jechała z pomocą do 83-latki, pogotowie odebrało kolejne zgłoszenie, przy którym potrzebna była karetka specjalistyczna. Ta jednak znajdowała się w Skrzypnem. Dlatego do Nowego Bystrego, gdzie zasłabła 44-letnia kobieta, wysłano karetkę podstawową z Zakopanego. Mimo reanimacji, ta pacjentka również zmarła.