Izraelskie wojska wkroczyły nad ranem do Nablusu na Zachodnim Brzegu Jordanu przejmując kontrolę nad miastem. To izraelski odwet za niedzielny atak Palestyńczyków na kibuc Metzer, w którym zginęło pięć osób. Wszystko to dzieje się w atmosferze coraz wyraźniejszej wewnętrznej walki o władzę w Izraelu.

Najbliższe przedterminowe wybory do Knesetu odbędą się już w styczniu. Były premier Benjamin Netanjahu, który niedawno objął tekę szefa dyplomacji zapowiada, że jeśli zostanie nowym premierem, to doprowadzi do wygnania palestyńskiego przywódcy Jassera Arafata.

Organizacja Al Fatah z dumą przyznała się do przeprowadzenia ostatnich zamachów, a wszyscy wiemy, kto stoi na czele tego ugrupowania. Nowy rząd Izraela za jeden z głównych celów musi postawić sobie wydalenie Jasera Arafata - mówi Netanjahu.

W świetle tych słów, uważanego dotychczas za jastrzębia premiera Szarona, można uznać wręcz za gołębia. Zdecydowanie sprzeciwił się bowiem takiemu rozwiązaniu, podkreślając, że wywoła ono gniew w krajach arabskich i niezadowolenie głównego sojusznika Izraela - Stanów Zjednoczonych.

foto Archiwum RMF

09:10