Obawiam się, że także moje spotkanie z Leszkiem Czarneckim zostało nagrane - mówi prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński. Podkreśla jednak, że nie ma nic do ukrycia i nie boi się ujawnienia tego, co jest na taśmie. W ten sposób szef NBP komentuje ujawniony we wtorek zapis rozmowy Czarneckiego z szefem Komisji Nadzoru Finansowego Markiem Chrzanowskim.

Sam mówi, że było jedno takie spotkanie - krótkie, kurtuazyjne, ze świadkami, w gronie kilku osób z notatką w ramach wszystkich procedur. O ile pamiętam - to pan Czarnecki przedstawił swoje zobowiązania wobec swojego banku w ramach porozumienia, które zawarli z KNF. Taki sukces, takie uwieńczenie długich negocjacji i rozmów. Normalna, naturalna rzecz - mówił.

Pytany, czy spodziewa się tego, iż ono było również nagrywane, szef NBP odparł, że tak.

Bardzo możliwe, bo z tego co słyszę przynajmniej od takiego adwokata, to być może wszystko w ogóle nagrywał, może także swoją żonę Jolantę Pieńkowską. Jest bardzo możliwe, że i tę rozmowę nagrywał, ale ja nie mam nic do ukrycia - podkreślił Glapiński.

Szef NBP zdaje się też nie wierzyć w oskarżenia stawiane Markowi Chrzanowskiemu przez Leszka Czarneckiego. Nie wierzy, że jego wieloletni współpracownik - czyli były już szef KNF-u - mógł domagać się 40 milionów złotych łapówki.

Też jestem zbulwersowany tym, co czytam, ale z mojego doświadczenia i z tego co wiem, spełnia najwyższe kryteria uczciwości, patriotyzmu i profesjonalizmu - mówi Glapiński.

Prezes Narodowego Banku Polskiego dodaje, że pomimo całej tej burzy polski sektor bankowy jest bezpieczny, tak samo jak nasze oszczędności, chociażby dzięki zapasom gotówki w NBP.

(az)