Gigantyczna biało-czerwona flaga, która przez dwa dni powstawała w Gliwicach, pojawiła się na trybunach we Wrocławiu. Flaga ma półtora tysiąca metrów kwadratowych powierzchni i przykryła cały sektor w momencie, gdy przed meczem z Czechami zabrzmiał Mazurek Dąbrowskiego.

Pomysł na uszycie gigantycznej flagi powstał spontanicznie. To było zaraz po meczu z Rosją. Pomyśleliśmy, że skoro oni mogli mieć swoją ogromną flagę na stadionie, to i my też możemy. Rozmawialiśmy o tym przez kilka długich, nocnych godzin - mówi jeden z pomysłodawców Lucjan Jaszcz.

Materiał, z którego powstała flaga, musiał uzyskać specjalne atesty i - co najważniejsze - musiał być niepalny. Najpierw przygotowano jego niewielkie kawałki, które potem mozolnie zszywano. W Gliwicach nieprzerwanie robiono to przez dwie doby.

Flaga ma wymiary 30 metrów na 50 metrów, czyli półtora tysiąca metrów kwadratowych powierzchni. Gdyby ją rozwinąć, zakryłaby 10-piętrowy i składający się z kilku klatek schodowych wieżowiec. Waży około 200 kilogramów, dlatego na stadion będzie musiało ją wnosić kilka osób. Flaga nie ma żadnych znaków i symboli. Zastanawialiśmy się, czy nie powinna mieć symbolu, który nas łączy z Czechami. Na przykład dobrego wojaka Szwejka, ale chyba w narodowej fladze sektorowej chodzi o coś innego. Chodzi o to, żeby być dumnym - mówi Lucjan Jaszcz.

Na wniesienie flagi na stadion zgodę musiała wydać UEFA. Chcieliśmy, żeby przykryła jeden cały sektor w chwili, kiedy w sobotę kilkadziesiąt tysięcy ludzi zacznie śpiewać Mazurka Dąbrowskiego - mówi Lucjan Jaszcz. Marzeniem byłoby, gdybyśmy mogli ją rozwinąć w czasie meczu finałowego, w Kijowie. Oczywiście z udziałem Polaków - dodaje.