Pracownicy budowy, którzy zajmują się remontem ulicy Słonecznej w Gorzowie, zalali asfaltem i zasypali gruzem studzienki kanalizacyjne. Skutek był taki, że kanalizacja wybiła w piwnicach mieszkańców pobliskich bloków. Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji zajęło się naprawianiem tego błędu. Wykonawca zostanie obciążony kosztami.

W Gorzowie remontowana jest ulica Słoneczna. Wykonawcy, którzy otrzymali to zadanie, zalali asfaltem studzienki kanalizacyjne, przez co woda z ulicy skończyła w piwnicach mieszkańców.

Szkoda słów, z sąsiadami przypuszczamy, że jedna firma robi jedno, druga robi drugie i nie przejmują się sobą nawzajem - komentuje jeden z okolicznych mieszkańców.

Na miejsce przyjechali pracownicy Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji, którzy skuli asfalt. Okazało się, że to nie jedyny problem. W studzienkach znaleźli gruz, który trzeba było najpierw stamtąd usunąć. Prace trwały dwa dni i kosztowały od 5 do 10 tysięcy złotych.

Nasi pracownicy stwierdzili, że studnie, które były normalnie zabudowane na kanalizacji sanitarnej, w trakcie remontu drogi zostały zaasfaltowane. Ale to się zdarza, to nie jest jakiś ewenement. Gorsze było to, że po ich odkuciu okazało się, że były zasypane kamieniami, asfaltem i innymi rzeczami, jakie na budowie się znajdują. Trzeba było wszystko udrażniać, bo kanały stanęły, zaczęły się podtopienia. Po prostu duże niechlujstwo w trakcie realizacji inwestycji - mówi reporterce RMF MAXXX Dorocie Wleklik Tomasz Surdacki, dyrektor do spraw technicznych PWiK w Gorzowie Wlkp.


Surdacki zaznacza, że nie wszystkie koszty zostały jeszcze podsumowane, ale wiadomo już, że wykonawca na pewno zostanie obciążony.

Nie sądzę, żeby to była wina bezpośrednio nadzoru wykonawcy, tylko raczej pracowników - dodaje dyrektor.

Wciąż nie wiadomo, kto dokładnie jest odpowiedzialny za tę sytuację. Dziennikarka RMF MAXX dowiedziała się, że na budowie powinien być pracownik odpowiedzialny za sprawdzenie takich rzeczy.

Generalnie wykonawca musi posiadać kierownika budowy, który w momencie przejęcia placu budowy podejmuje się kontroli wszystkich rzeczy, które się tam dzieją. Tu w chodzi w rachubę czynnik ludzki, niestety takie rzeczy się zdarzają. Jeżeli ktoś popełnił błąd, to trzeba go naprawić i koszty tej naprawy spadają na tego, kto do niego doprowadził - mówi Dariusz Górny, architekt miejski w Gorzowie Wlkp.