Niekonwencjonalną reformę oświaty wprowadza od dzisiaj dyrektor jednej z zielonogórskich szkół. Na wieść o tym, że nie będzie nowej matury zabrał zajęcia fakultatywne uczniom trzecich klas, którzy dzięki nim mieli się lepiej przygotować do nowej formy egzaminu dojrzałości.

Teraz, zamiast fakultetów nastolatkom dołożono po jeszcze jednej, przymusowej godzinie biologii, fizyki i chemii - czyli przedmiotów sporadycznie zdawanych podczas starej matury. Rodzice i ich dzieci napisały petycje do dyrektora z prośbą o utrzymanie zajęć fakultatywnych. Oficjalny powód takiej decyzji dyrekcji szkoły to właśnie zmiana terminu rozpoczęcia nowego egzaminu maturalnego. Jak się jednak okazuje likwidacja fakultetów miała także inne przyczyny. Dyrektor szkoły mówi, że takie posunięcie to dobry sposób na wagarowiczów, którzy nagminnie opuszczali fakultety. Według Lecha Rogacewicza z fakultetów uciekało około 30 procent uczniów. Dyrektor dodaje, że widocznie uczniowie trzecich klas nie dorośli jeszcze do uczestnictwa w fakultetach. Takie uogólnienie krzywdzi jednak pozostałe 70 procent młodzieży, która chodziła na te zajęcia i wykorzystywała je aby lepiej przygotować się do matury. „To jest porąbany pomysł, bo nie dość, że zabrali nam dodatkowe godziny, na których mogliśmy się nauczyć, to jeszcze dorzucono nam kolejne lekcje obowiązkowe, w tym moją ulubioną fizykę” – mówi jeden z uczniów. Dyrektor nie wyklucza powrotu do fakultetów i to już wkrótce. Jednak pod jednym warunkiem – za dodatkowe zajęcia każdy rodzic musiałby zapłacić 10 złotych miesięcznie.

foto Archiwum RMF

19:15