Wciąż się o nim uczę i żałuję, że odszedł, kiedy byłam młoda. Miałabym do niego tyle pytań - mówi w rozmowie z Anetą Łuczkowską Anna Maria Anders, córka generała Władysława Andersa, dowódcy spod Monte Cassino. Mija właśnie 70 lat od tej jednej z najbardziej zaciekłych i najważniejszych bitew II wojny światowej. Rano, 18 maja 1944 roku, po 4 miesiącach krwawych walk o każdy kamień, polską flagę nad ruinami klasztoru benedyktynów zawiesili żołnierze z 12. Pułku Ułanów Podolskich.

Anna Maria Anders: Zazwyczaj wszyscy chcą wiedzieć jaki był mój tato.

Aneta Łuczkowska: A jaki był?

Zawsze wiedziałam, że był to ważny człowiek. Kiedy tak naprawdę sobie zdałam sprawę, jaki on jest ważny? To chyba pierwsza wizyta na Monte Cassino, kiedy słyszałam o 2. Korpusie Polskim i generale Andersie. Właściwie ciągle się uczę. Rzeczywistość dla mnie się zaczęła dwa lata temu, gdy pojechałam z kombatantami do Rosji i widziałam w Podskoju tablicę "Armia" i "Generał Andersa". W Buzuku jeszcze stoi sztab generała Andersa. Były pokazane zdjęcia i ojciec 70 lat wcześniej siedział w tym samym miejscu, gdzie ja siedziałam.

Jakie to było uczucie?

Nieprawdopodobne są takie momenty.

Pani ojciec w domu też był generałem?

Mama zawsze mówiła, że ojciec jest generałem w domu, a ona jest marszałkiem. (śmiech)

Generał nie doczekał wolnej Polski. Nie wrócił z emigracji.

Mnie się wydaję, że do końca życia wierzył w to, że Polska będzie wolna. Na początku na pewno wierzył, że wróci do Polski, bo mama nawet żartowała, że nie pozwala jej kupić nowych mebli, bo wracamy do Polski. Potem prawdopodobnie się pogodził, ale marzył o tej Polsce, kochał Polskę i był wielkim patriotą. Nie dożył wolnej Polski, zabrakło 20 lat zanim Polska była wolna, ale ja mogę sobie wyobrazić, jak ojciec się czuje. Nie jestem osobą fanatycznie religijną, ale wierzę, że ojciec nade mną czuwa i widzi, że tutaj jestem.

Co dla pani jest szczególnie ważne w rocznicach bitwy pod Monte Cassino?

Jeżdżę z delegacją pod Monte Cassino, byłam tam masę razy i każdy raz jest ważny. Muszę przyznać, że najchętniej jeżdżę tam sama. Jak jestem czasami sama na cmentarzu, to jest dla mnie bardzo ważne. Oczywiście w tym roku będą tysiące ludzi i dla mnie to jest radość, że pamiętają i że jest taki szacunek wobec ojca i jego żołnierzy.

Spotyka się pani z młodzieżą w szkołach. O co panią pytają?

Zawsze się śmieję, bo siedzą przerażeni. Zawsze pytają, tak jak pani spytała, jaki ojciec był w domu. Ja się bardzo koncentruję na młodzieży teraz, bo moja mama pracowała 20 lat nad tym, żeby utrzymywać pamięć o ojcu, a ja uważam, że jako następczyni pokolenia powinnam się koncentrować raczej na przyszłości, także chętnie zwiedzam szkoły.

A jest jeszcze dużo do zrobienia, żeby następne pokolenia pamiętały o generale Andersie, bitwie o Monte Cassino i o jego armii?

Sądząc po młodzieży, z którą ja się spotykam, to faktycznie nauczyciele robią fantastyczną robotę, bo uczniowie są poinformowani. Jak to jest na ogół? Tego oczywiście nie wiem, jakby się spotkała z osobą na ulicy i się spytała "czy wiesz, kto to jest generał Anders?", nie wiem jakby była odpowiedź. Będę się starała więcej bywać, pokazywać się i mówić.

Czy ojciec opowiadał pani swoją bogatą historię?

Stosunkowo mało. Tak samo było z moim mężem, który był w Wietnamie, bo też był wojskowym. Jak mówią, to o przyjemnych rzeczach, nie chcą mówić o więzieniach, o cierpieniach. Jak się pytałam, to tak, opowiadał, ale niechętnie.

Pytała się pani właśnie o te straszne wydarzenia w wojny?

Żałuję, że ojciec odszedł, gdy ja byłam stosunkowo młoda, bo teraz miałabym tyle pytań, ale jest już za późno.

Walki pod Monte Cassino trwały 4 miesiące. Zakończyły się kapitulacja Niemców. Zginęło lub zostało rannych ponad 50 tys. żołnierzy alianckich i 20 tys. Niemców. Jako pierwsi, do opuszczonego przez Niemców klasztoru weszli Polacy z 12. Pułku Ułanów Podolskich. W południe 18 maja 1944 roku w ruinach zabrzmiał Hejnał Mariacki. Zwycięstwo pozwoliło aliantom zająć Rzym, w ocenie zachodnich historyków nie zostało jednak w pełni wykorzystane przez amerykańskiego dowódcę gen. Marka W. Clarka, który zamiast rozbić 14. Armię Rzeszy skupił się na zajęciu Wiecznego Miasta. Weterani bitwy pod Monte Cassino zbudowali tam polski cmentarz. Znajdują się tam groby 1072 poległych żołnierzy 2. Korpusu Polskiego.