Mariusz Olech, biznesmen wiązany z aferą Amber Gold, po południu opuścił gdańską prokuraturę. Przedsiębiorca - według części mediów powołujących się na źródła w ABW - miał pomagać w interesach Marcinowi P. Wczoraj w rozmowie z RMF FM odpierał te zarzuty. Przed śledczymi raz jeszcze powtórzył, że z Marcinem P. nie miał nic wspólnego.

Mariusz Olech pojawił się rano w gdańskiej prokuraturze; został przesłuchany przez śledczych. Złożył także doniesienie o popełnieniu przestępstwa. Nie wiadomo jednak dokładnie, o jaki czyn chodzi, bo biznesmen nie chciał mówić o szczegółach.

Na razie jest to tajemnica prokuratury. Mówiłem przede wszystkim o groźbach karalnych pod moim adresem - ucinał w rozmowie z dziennikarzami Mariusz Olech.

Właśnie w związku z tymi groźbami śledczy zaproponowali mu ochronę. Jednak biznesmen odmówił. Jak tłumaczył, nie chciał jej przyjmować, bo nie czuje się w tej sprawie winny. Zagrożenie czuję przede wszystkim ze strony dziennikarzy, którzy wmieszali mnie w sprawę Amber Gold - zaznaczył.

Mariusz Olech po raz kolejny podkreślał, że nie ma nic wspólnego z Marcinem P. Jak zaznaczał, nie zna go, w życiu go nie widział, i nie miał z nim nigdy żadnych kontaktów. Śledczy na razie nie chcą rozmawiać o szczegółach tego przesłuchania.

W prokuraturze przed 13.30 zakończyło się z kolei przesłuchanie Marcina P. Prezes Amber Gold usłyszał zarzut oszustwa znacznej wartości. Chodzi o 130 mln złotych. Grozi za to do 8 lat więzienia. Dwa tygodnie temu Marcin P. usłyszał sześć innych zarzutów.