Prokuratura w Jeleniej Górze ponownie zbada, kto odpowiada za zamianę ampułek corhydronu na scolinę w zakładzie farmaceutycznym Jelfa. Cztery lata temu zamiast corhydronu, leku na astmę i alergię, w ampułkach stwierdzono preparat zwiotczający mięśnie. W wyniku pomyłki zmarł 75-letni mężczyzna. Decyzję o powtórce podjęto po przesłuchaniu biegłej z dziedziny wytwarzania środków farmaceutycznych.

Prokuratorzy nie mówią o wątpliwościach, ale chcą mieć absolutną pewność, że za fatalną pomyłkę odpowiadają Marek B. - szef wydziału ampułek i jego zastępca Andrzej S. Obaj usłyszeli zarzuty nieumyślnego sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób. Obaj nie przyznają się do winy.

Prokuratorzy ustalili, że na wydziale produkcji leków było za mało pracowników - a w pomieszczeniach produkcyjnych panował bałagan, nieoznakowane fiolki z różnymi lekami magazynowano obok siebie. Nikt nie prowadził także systemu rozliczeń opakowań na leki. Nie wiadomo jak długo potrwa jeszcze śledztwo w tej sprawie - akta śledztwa mają już ponad tysiąc tomów. Co miesiąc przybywają kolejne.

Prokuratura przebadała 60 tysięcy fiolek zabranych z fabryki leków. Znaleziono 32, w których zamiast corhydronu była scolina. W całym kraju zabezpieczono natomiast 17 innych ampułek z zamienionym lekiem. W sumie znaleziono więc 49 ampułek z niewłaściwą zawartością.