​Po pół mln zł zadośćuczynienia domagają się matka oraz dwaj synowie, którzy zostali zamieni przy porodzie w szpitalu w Piotrkowie Trybunalskim. Do zamiany doszło przed 35 laty, a kobieta dowiedziała się o tym 3 lata temu. Pozew przeciwko Skarbowi Państwa do łódzkiego Sądu Okręgowego złożyła, w imieniu klientów, mecenas Maria Wentlandt-Walkiewicz.

​Po pół mln zł zadośćuczynienia domagają się matka oraz dwaj synowie, którzy zostali zamieni przy porodzie w szpitalu w Piotrkowie Trybunalskim. Do zamiany doszło przed 35 laty, a kobieta dowiedziała się o tym 3 lata temu. Pozew przeciwko Skarbowi Państwa do łódzkiego Sądu Okręgowego złożyła, w imieniu klientów, mecenas Maria Wentlandt-Walkiewicz.
Zdj. ilustracyjne /Józef Polewka /RMF FM

Matka dowiedziała się o zamianie dzieci przez przypadek. Wychowywany przez nią syn chciał oddać krew, chciał zostać honorowym dawcą krwi - opowiada mecenas Wentlandt-Walkiewicz. Było to w 2003 roku i wtedy badania grup krwi wykluczyły, że jest on biologicznym synem obojga rodziców. Zostało to wykluczone przez niemiecką służbę medyczną.

To wydarzenie otworzyło dramatyczną kartę historii rodziny. Moja klientka dopiero po roku nieco otrząsnęła się z sytuacji wręcz chorobliwej. Wcześniej kobieta rozpaczliwie poszukiwała dziecka; przez pół roku nie pracowała; jeździła od ośrodka do ośrodka. Jeździła od adresu do adresu. Co ciekawe: kiedy dotarła do jej prawdziwego dziecka okazało się, że nie miała cienia wątpliwości, że to jest jej syn (pomimo tego, że nie przeprowadzono jeszcze wtedy badani DNA). Trudno oszacować skalę cierpień i skalę ujemnych doznań w rodzinie, jeżeli chodzi o skutki zamiany dzieci. Naprawdę wejdźmy w sytuację tych kobiet, tych rodziców, tych dzieci - apeluje mecenas Wentlandt-Walkiewicz.

Matka odnalazła biologicznego syna dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności. Z pomocą fachowców od poszukiwań udało się jej ustalić adresy kobiet, które rodziły w piotrkowskim szpitalu w tym samym czasie, co ona. Kobieta sukcesywnie sprawdzała adresy, ale żaden trop nie doprowadził do odnalezienia syna. Dopiero ostatni adres okazał się tym właściwym. Gdy matka dotarła do ostatniego budynku, okazało się, że ludzie, których szuka już tam nie mieszkają. Jednak w czasie obecności matki w tym domu podjechał samochód i byli w nim rodzice biologicznego syna kobiety. Na początku nie mogli uwierzyć w to, co im opowiedziała matka. Później udało się przekonać ojca, aby zrobił porównawcze badania DNA swoje i syna.

Kobieta spotkała się z swoim biologicznym synem i udało się im nawiązać nowe więzi. Syn wychowywany przez kobietę nie czuje się na siłach, żeby spotkać się z biologicznymi rodzicami. 

(az)