Polskie wojsko regularnie nie dojada. Takie wnioski wyciągnęli kontrolerzy Rzecznika Praw Obywatelskich, którzy wzięli pod lupę kilka jednostek. Przyznają to także w rozmowie z RMF sami wojskowi.

Musimy kupować sobie zupki chińskie, żeby dojeść – opowiadają żołnierze lubelskiemu reporterowi RMF.

Dziś na śniadanie był jogurt, jedna bułeczka i 4 plasterki wędliny. Jest wszystko, ale w minimalnych ilościach. W wojsku schudłem ok. 15 kg. Ważyłem 100 kg, a teraz ok. 85.

Resort obrony zaprzecza, jakoby żołnierze chodzili głodni. Co więcej – twierdzi ministerstwo – wojskowi jedzą dobrze i regularnie. Podczas 12-miesięcznej służby przeciętnie tyją od 3 do 8 kilogramów, więc chyba nie jest źle – argumentuje Janusz Zemke, wieceszef MON.

Nieprawda - odpowiada płk Bronisław Zoń z biura Rzecznika Praw Obywatelskich. Stawkę żywieniową obniżono o 2 złote i pozbawiono żołnierzy drugiego śniadania, a to – jak podkreśla złamanie prawa, ponieważ żołnierzowi nie powinny kiszki marsza grać.

Ale minister Zemke ripostuje - liczba kalorii jest wciąż ta sama; normy kaloryczne są oczywiście utrzymywane. Tak? - dziwi się płk Zoń. To zamiast obiadu dajmy żołnierzom czekoladę. W moim przekonaniu nie ma takiej możliwości, aby za mniejsze pieniądze dać więcej kalorii.

Co ciekawe, na pusty żołądek skarżą się tylko żołnierze sił lądowych. Nowy system opracowany przez logistyków miał usprawnić zaopatrywanie żołnierskiej kuchni. Zdaniem ministerstwa usprawnił, tam żadne skargi nie docierają...