Pękające ściany, nie domykające się okna, panoszący się grzyb, a za to wszystko bardzo wysoki czynsz. Tak mieszka się w blokach komunalnych w Łodzi. Choć budynki stoją zaledwie kilka lat, to - jak twierdzą ich mieszkańcy - są w złym stanie. Ludzie z mieszkań komunalnych skarżą się, że miasto ich lekceważy. Oliwy do ognia dolała decyzja Rady Miejskiej o podwyżce czynszu - tym razem o 60 procent.

Mieszkańcy zawiązali więc stowarzyszenie i zaczęli walczyć o swoje prawa. Kilka tygodni temu manifestowali przed Urzędem Miasta. Budynki na łódzkim Janowie i na drugim osiedlu przy ulicy Liściastej są przede wszystkim zagrzybione. Zielone plamy widać koło okien, zielone są także balkony, a na niektórych rośnie mech. Powód jest prosty: konstruktor budynku po prostu zapomniał o rynnach. To jednak nie jedyny problem mieszkańców: lokatorzy narzekają też na stolarkę – od drzwi urywają się klamki, a na otwarcie okna trzeba mieć sposób: „Biorę śrubokręt, odkręcam najpierw te śruby i jeszcze dodatkowo wsadzam taki klucz, który przekręcam, ale to się nie otworzy ponieważ nie ma tu klamki. Muszę więc wyjść na balkon, kopa dać takiego, żeby to okno mi się otworzyło” – opowiada jedna z mieszkanek bloku. To jednak nie wszystko: kiedy jeden z lokatorów chciał przybić coś do ściany, ściana pękła na pół na całej długości i trochę się odsunęła. Podobnie dzieje się w innych pokojach. Za takie „luksusy” mieszkańcy płacą np. 400 złotych miesięcznie za 50-metrowe mieszkanie. Dla porównania: za 60-metrowe lokum w bloku spółdzielczym płaci się w Łodzi 300 złotych. Dlatego mieszkańcy bloków komunalnych będą walczyć o to, by wysoki czynsz odpowiadał standardowi mieszkania. W łódzkim magistracie był Marcin Wąsiewicz, sprawdzał jakie jest stanowisko miasta w tej sprawie:

Na razie niewiele udało się osiągnąć. Mieszkańcy wysłali pisma informujące o usterkach do administracji, do wydziału budynków, a także do prezydenta miasta i Rzecznika Praw Obywatelskich. Jerzy Stempiński, szef stowarzyszenia określa działania tych organizacji jednym słowem: „spychologia”. W końcu mieszkańcy zebrali ekspertyzy mykologa, kominiarską oraz specjalisty budowlanego, z których jasno wynika, że bloki są jednym, wielkim bublem. „Niestety te wady wentylacyjne są i to dość znaczne. W kilku mieszkaniach w ogóle nie ma wentylacji. Nie była spuszczona woda ze stropodachu” – mówił jeden ze specjalistów. Niestety sąd, do którego zwrócili się w tej sprawie mieszkańcy, odrzucił stosowny wniosek. Sąd uznał, że to nie stowarzyszenie podpisało umowę z administracją, ale poszczególne osoby i to oni, indywidualnie powinni występować przed sądem. Lokatorzy walczą dalej i złożyli apelację od decyzji sądu. Na wszelki wypadek przygotowali się już na strajk czynszowy, w ostateczności – jak zapowiedzieli – zwrócą się do trybunału w Strasbourgu.

Dodajmy, że ludzie, którzy mieszkają w blokach komunalnych, musieli oddać swoje mieszkania o niższym standardzie. Od tego momentu płacą coś w rodzaju dzierżawy i to miasto ustala jej wysokość. W zamian - powinno jednak rozwiązywać problemy mieszkańców komunałek.

foto Archiwum RMF

12:20