500 stoczniowców ze Szczecina nie odebrało z kasy pieniędzy wypłacanych przez syndyka starej, upadłej stoczni. To zaległe wynagrodzenia, czwartek był ostatnim dniem wypłat w kasie. Mimo to po pieniądze nikt się nie zgłaszał.

To nieco dziwne, bo marsze, pikiety, wiece stoczniowe, a nawet demonstracje zakończone zamieszkami na ulicach Szczecina odbywały się głównie dlatego, że robotnicy domagali się należnych im pieniędzy.

Prawdziwych przyczyn – jak donosi szczeciński reporter RMF – nikt nie zna. Kasjerzy próbują tłumaczyć to na różne sposoby. Ogłoszenia o wypłatach drukowane były w lokalnej prasie i stoczniowcy spoza Szczecina - jak twierdzą kasjerzy - mogli nic o nich nie wiedzieć.

Lokalne gazety można jednak kupić w całym regionie, więc to tłumaczenie jest raczej mało wiarygodne. A o całej sprawie informowały też media ogólnopolskie.

Zdaniem kasjerów, przyczyną mogły być też urlopy stoczniowców. To też jednak mało przekonujące. Jak jest naprawdę, o tym pewnie wiedzą tylko sami zainteresowani. A tych nie ma...