Jeden z najbardziej kontrowersyjnych artystów rockowych przełomu tysiącleci wystąpił wczoraj na warszawskim Torwarze.

Koncert Marylin Manson w warszawskim Torwarze przebiegał bardzo spokojnie.

Było to naprawdę perfekcyjnie przygotowane widowisko światło i dźwięku. Fani muzyki Marlyn Mansona w żadnym wypadku nie powinni czuć się zawiedzeni. Bardziej skandalizował suport przed Mansonem, grupa Disturb, która zaczęła swój występ od bardzo realistycznie przedstawionej sceny śmierci człowieka na krześle elektycznym. Sam Manson biegał po scenie i robił wielkie show ku uciesze licznie zebranych fanów. Pozdrawiał fanów satanistycznym gestem, tańczył, przewracał się na scenie i chodził na szczudłach. Dość skąpo ubrany śpiewał z wysokiego czarnego podestu. Za jego plecami pojawiła się wielka amerykańska flaga z wypalonymi dziurami. Dużo emocji jak zawsze budził wygląd Marylin Mansona. Artysta występował z nagą klatką piersiową. Na brzuchu miał czarny skórzany gorset. Nogi miał oplecione paskami, kóre symbolizowały spodnie. Całość wizerunku ekscentrycznego artysty dopełniły wysokie buty.

W zasadzie do ostatniej chwili ważyły się losy tego koncertu. Jego przeciwnicy obawiali się, że prowokacyjne zachowanie muzyków może doprowadzić do zakłócenia porządku. Między innymi dla zapewnienia spokoju na wczorajszą imprezę zmobilizowano nadzwyczajne siły bezpieczeństwa. Komendant policji zapowiedział, że siły policji będą proporcjonalne do zagrożenia. Fani Mansona twierdzili, że żadnego skandalu nie będzie i tak się stało. Część wielbicieli Mansona miała jednak kłopoty z wejściem się na koncert pomimo tego, że mieli bilety. Jak tłumaczyli organizatorzy niektórzy z nich przyszli za późno i postał nagle wielki tłok. Dopiero po rozładowaniu go przez ochroniarzy i policjantów spóźnialscy weszli na Torwar. We wczorajszym koncercie uczestniczyło ponad cztery tysiące osób.

Foto EPA

02:05