To nie Rywin przyszedł do Michnika, to Agora przyszła do mnie – oświadczył przed sądem producent filmowy, przedstawiając swoją wersję wydarzeń z lipca 2002 roku. Lew Rywin, oskarżony o płatną protekcję stwierdził także, że padł ofiarą gry politycznej, a prezes Agory użyła go do realizacji swoich celów.

Prezes Agory chciała przy pomocy Lwa Rywina – jak to określił sam producent filmowy - „urobić Adama Michnika”; chodziło m.in. o kupno Polsatu i ustawę medialną. Rywin miał przekonać naczelnego „Gazety Wyborczej”, że kupno telewizji pociąga za sobą koszty specjalne – 5 proc. wartości stacji, czyli 17,5 mln dolarów. W zamian za pomoc prezes Agory miała zaproponować Rywinowi prezesurę Polsatu.

Swoją rozmowę z redaktorem naczelnym „Gazety Wyborczej" Rywin skwitował słowami „mówiłem bzdury, byłem na kacu”. Jak oświadczył producent filmowy, nie bardzo wiedział, o co chodziło Michnikowi, więc bełkotał coś o „grupie trzymającej władzę".

Rywin podważył także wiarygodność notatki – wg jego wersji – Rapaczyńska miała pisać ją pod dyktando Michnika. Jego zdaniem także śledztwa gazety nie można uznać za wiarygodne - było jedynie zasłoną dymną dla zakulisowych działań Agory walczącej o swoje interesy.

Gdy plan się nie powiódł, opublikowano tekst w „GW”, dzięki któremu Agora osiągnęła swój cel. Im naprawdę nie jest wszystko jedno – podsumował Rywin. Posłuchaj relacji reporterki RMF Beaty Lubeckiej:

Jednocześnie producent filmowy zarzucił Rapaczyńskiej, Michnikowi oraz innym świadkom z Agory, że kłamali przed sejmową komisją śledczą i prokuratorem, nieprawdziwie przedstawiając przebieg zdarzeń z 2002 r.

06:00