Na 5 lat więzienia skazał olsztyński sąd okręgowy strażaka-ochotnika, który podpalił fabrykę mebli w Kiezlinach. Taki wyrok zapadł dokładnie rok po ogromnym pożarze. Z dymem poszły wtedy hale produkcyjne, sprzęt biurowy, dokumenty; straty wyniosły 8 mln zł.

23-letni mężczyzna tłumaczył, że fabrykę podpalił na zlecenie. Miał za to dostać 25 tysięcy zł. Nie wiadomo jednak, kto był zleceniodawcą - mężczyzna nie chciał tego wyjawić, bo jak mówił, boi się zemsty.

Obrońca podpalacza zgłosił wniosek o dobrowolne poddanie się karze i zaproponował 5 lat więzienia. Na takie rozstrzygnięcie zgodził się prokurator.

Strażak-ochotnik na co dzień pracował w fabryce. Według prokuratury podpalił zakład, by móc go potem gasić i pokazać swym kolegom, że coś potrafi.

23:30