Kolejny skandal w redakcji "The New York Timesa". Dziennik zawiesił jednego ze swych czołowych reporterów, laureata nagrody Pulitzera. Okazało się, iż Rick Bragg, pisząc swój artykuł niemal w całości wykorzystał pracę innego reportera, którego nazwiska nie ujawnił jako współautora.

Po aferze związanej Jasonem Blairem, dziennikarzem "New York Timesa", któremu udowodniono, że kilkadziesiąt jego artykułów to w dużej mierze plagiaty, światło dzienne ujrzała kolejna kontrowersyjna sprawa.

Z "Timesa" zdecydował się odejść – zawieszony wcześniej przez kierownictwo redakcji - Rick Bragg. Przy okazji postanowił ujawnić nieco szczegółów na temat pracy w najbardziej opiniotwórczym dzienniku Ameryki. Sprawę Bragga opisuje i komentuje – największy konkurent „NYT”- „The Washington Post”.

Bragg podjął decyzję o odejściu, bo - jak twierdzi - w firmie panuje trująca atmosfera. Kierownictwu zależy przede wszystkim na dotrzymywaniu terminów, dlatego większość korespondentów krajowych nie jest w stanie pracować

samodzielnie; muszą oni korzystać z pracy stażystów, asystentów czy „wolnych strzelców”. Dlatego też Bragg uważa, iż nie było powodu, by go zwieszać, wszak takie działania to stała praktyka w „Timesie”.

Nigdy nie było wątpliwości, czy można korzystać z pracy osób, które zbierają fakty, prowadzą wywiady czy znajdują dokumenty. Zastanawiająca może być tylko polityka gazety, zgodnie z którą nie wymienia się ich nazwisk jako współtwórców artykułu.

Foto: Archiwum RMF

21:50