Czy odcięcie ciepłej wody może być sposobem na zadłużonych lokatorów? Zarząd spółdzielni "Kaszuby" w Kartuzach chce podjąć aż tak drastyczne kroki, bo długi mieszkańców wynoszą już 700 tysięcy złotych. Nie są to niestety tylko pogróżki władz spółdzielni, ale realna groźba.

Nasz reporter rozmawiał z prezesem spółdzielni „Kaszuby” Piotrem Wilczewskim, który potwierdził, że ciepła woda może zostać odłączona np. za dwa tygodnie. W Kartuzach, przy ulicy Prochowskiej zaległości nie są tak duże i dlatego ludzie są oburzeni, że mają być ukarani za długi innych mieszkańców: „Absolutnie ja się z tym nie zgodzę. Nie zgodzę się z czymś takim, żebym miała płacić za kogoś, kto nie płaci czynszu. Mowy nie ma”, „To jest chamstwo. Inaczej tego nie mogę nazwać. Żadnym parlamentarnym słowem” – usłyszał od mieszkańców nasz reporter. Wilczewski twierdzi jednak, że nie ma innego wyjścia, bo jego firma może zbankrutować.

Prezes zapowiedział nawet kwaterowanie dwóch rodzin w jednym mieszkaniu.

Ta decyzja ma pomóc tym, którzy będą eksmitowani z powodu długów. Takich prawomocnych orzeczeń jest już sześć. „Nie możemy tolerować w nieskończoność sytuacji, w której lokator nam nie płaci. Musimy podjąć jakieś kroki, żeby zmniejszyć przynajmniej te uciążliwości w stosunku do innych” – twierdzi Wilczewski. Jako przykład podał osiedle spółdzielni - w Sierakowicach. Tam na 141 mieszkań długi mają aż 104 rodziny. Spółdzielnia „Kaszuby” ma ponad 2200 mieszkań, z czego ponad 1100 jest poważnie zadłużonych. Ten dług to dokładnie 794 000 złotych. Co ciekawe, większość z nich to ludzie, których z całą pewnością stać na zapłacenie czynszu.

foto RMF

15:40