Czy dziennikarze mają większe możliwości operacyjne niż policja? Okazuje się, że tak. Andrzej Zieliński pseudonim „Słowik”, drugi na liście najbardziej poszukiwanych przez policję przestępców, był wczoraj wieczorem telefonicznym gościem nadawanego w TVN programu "Pod napięciem".

Policji nie udało się dotrzeć do jednego z szefów mafii pruszkowskiej, a udało się to dziennikarzowi. I okazuje się, że wcale nie było to takie trudne bo Marcinowi Wronie niewiele czasu zajęło dotarcie do "Słowika". Sam dziennikarz był zaskoczony, że udało mu się skontaktować z poszukiwanym listem gończym przestępcą: "Zaczęliśmy szukać kontaktu ze „Słowikiem” w piątek po południu. W zasadzie już w piątek wieczorem wiedzieliśmy, że ten kontakt jest nawiązany. Zatem zajęło nam to raptem kilka godzin” – powiedział Wrona. Policja podejrzewa, że kontakt ze „Słowikiem” ułatwiła jego żona. Policjanci jednak takiej możliwości nie mają. Inne są tutaj procedury prawne: „Żona nie ma żadnego obowiązku przekazywania informacji takich, które nas interesują” – powiedział Zbigniew Matwiej z Komendy Głównej Policji. Żona Zielińskiego nie pomoże policji, nie pomoże także Marcin Wrona. Wprawdzie skontaktował się ze „Słowikiem”, ale nie wie gdzie on jest. Pośrednicy skutecznie zatarli wszelkie możliwe ślady. „W momencie, gdy już nagrywaliśmy samą rozmowę, wręczono nam telefon komórkowy z zaklejonym wyświetlaczem. Błyskawicznie po rozmowie ten telefon został odebrany, karta SIM została zniszczona, a sam aparat przejechany samochodem” – opowiadał RMF, Wrona. Nie ulega jednak wątpliwości, że ta łatwość dotarcia do jednego z domniemanych szefów gangu pruszkowskiego, wynika z tego, że to "Słowikowi" zależało na kontaktach z mediami. Na pewno natomiast nie zależy mu na kontaktach z policją...

foto Materiały operacyjne policji

17:00