Nie odwołałem ataku na Iran, jak jest to fałszywie przedstawiane w mediach, lecz na razie go wstrzymałem - napisał prezydent USA Donald Trump na Twitterze. Po zestrzeleniu w czwartek przez irańską Gwardię Rewolucyjną amerykańskiego drona w rejonie Zatoki Perskiej, armia USA była gotowa do ataku na Iran. Prezydent Trump potwierdził w piątek, że wstrzymał operację na 10 minut przed rozpoczęciem.

W wywiadzie dla NBC News Donald Trump wyjaśnił, że amerykańscy wojskowi poinformowali go, że w ataku może zginąć około 150 osób. Myślałem o tym przez sekundę i powiedziałem - wiecie co, oni zestrzelili bezzałogowego drona, samolot, jakkolwiek chcecie to nazywać, a tutaj mamy 150 zabitych, co pewnie wydarzyłoby się prawdopodobnie w ciągu pół godziny po powiedzeniu przez mnie: naprzód - tłumaczył. Dodał, że nie byłaby to proporcjonalna odpowiedź.

Wcześniej o tym, że prezydent USA zatwierdził przeprowadzenie ataków na cele w Iranie, ale na wczesnym etapie operacji kazał ją odwołać, napisał "New York Times".

Operacja militarna "jest zawsze na stole"

W sobotę, podczas spotkania z dziennikarzami w Białym Domu, Donald Trump zapowiedział nałożenie na Iran dodatkowych sankcji. Zaznaczył, że wymierzona w Iran operacja militarna "jest zawsze na stole". Jednocześnie zasugerował, że jest gotowy na deeskalację napięć w stosunkach między USA i Iranem. Wyraził gotowość do szybkiego zawarcia z Iranem umowy, która - jak to ujął - wzmocniłaby osłabioną irańską gospodarkę.

13 czerwca doszło do ataku na dwa tankowce w Zatoce Omańskiej. W czwartek w regionie Zatoki Perskiej zestrzelony został dron USA.

W obu przypadkach Amerykanie winę przypisują Iranowi.

W przypadku tankowców władze Iranu twierdzą, że nie mają z atakiem nic wspólnego. W przypadku drona podkreślają, że zestrzelili bezzałogowy samolot, bo wtargnął w jego przestrzeń powietrzną.

USA przekonują, że do zestrzelenia doszło w międzynarodowej przestrzeni powietrznej.