Mieszkańcy Dwikoz pod Sandomierzem już od trzech tygodni mają wodę w kranach tylko przez dwie godziny dziennie. Tamtejsza spółdzielnia odkręca mieszkańcom kurki z wodą chwilowo, ponieważ większe zużycie groziłoby zalaniem piwnic i kotłowni gazowej ściekami.

Ścieki nie są z kolei odprowadzane, bo firma, która je odbierała zakręciła swoje rury. Zaczęło się od tego, że wójt gminy nie przewidział problemu; spółdzielnia nie płaciła za odbiór ścieków ponieważ uważała, że rachunki są zbyt wysokie i w końcu odbiorca zanieczyszczeń – firma Römhild – zakręciła zawory.

Poprzedni szef spółdzielni nie mógł porozumieć się z firmą. Nowy prezes Mariusz Lawenda od 1 lipca próbuje rozwiązać problem. Gdyby spółdzielnia odkręciła wodę albo w przypadku dużego deszczu, ścieki zalałyby piwnice i kotłownię.

Groziłoby to niepowetowanymi stratami technicznymi i finansowymi. Po drugie, przy obecnych warunkach gospodarowania spowodowałoby to praktyczną niemożność ponownego włączenia kotłowni gazowej do rozruchu. Zostalibyśmy bez ogrzewania - mówi prezes Lawenda.

Römhild to firma przetwarzająca owoce, która ma swoją oczyszczalnię i właściwie nie wiadomo dlaczego przestała odbierać ścieki.

18:50