W pierwszej połowie roku przyszedł wzrost gospodarczy. Ale nie zdążyliśmy się ani nim nacieszyć, ani odczuć go w portfelach, bo przyszedł wzrost cen i inflacji. Czy te zjawiska są ze sobą nierozerwalnie związane?

Nierozłączność wzrostu i inflacji to w ekonomii przyjęta zasada – tłumaczy główny ekonomista banku BPH Ryszard Petru. Wzrost gospodarczy oznacza, że ludzie więcej mają pieniędzy i chcą automatycznie więcej kupować. W związku z tym, niestety, skutkiem ubocznym szybkiej zamożności czy szybkiego wzrostu gospodarczego jest wzrost inflacji.

Zresztą nie tylko w Polsce. Wzrost gospodarczy bez inflacji na dłuższą metę nie jest możliwy – podkreśla Petru. Cały trik polega na tym, aby z jednej strony ograniczyć nadmierny popyt, ale aby go jednocześnie nie zadusić. I na tym polega cała finezja banku centralnego, aby nie przesadzić w żadną stronę – aby mieć i wzrost, i relatywnie niską inflację.

Ostatnio jednak finezji zabrakło; inflacji wywołanej skokiem cen żywości – przyznaje wiceprezes NBP Krzysztof Rybiński – bank nie przewidział. Ta roczna inflacja cen żywności jest wyższa od naszych oczekiwań...

Ostatnie dane dotyczące inflacji potwierdziły to, co większość Polaków wiedziała od dawna, ceny rosną znacznie szybciej, niż by to wynikało z oficjalnych statystyk. Skąd ta różnica? Dlaczego inflacja w naszych portfelach galopuje, gdy w statystykach tylko kroczy? Eksperci i na to mają odpowiedź. Posłuchaj relacji reportera RMF Tomasza Skorego:

O inflacji szerzej pisze najnowszy "Newsweek"