48 osób zginęło, a 117 zostało rannych w amerykańskim bombardowaniu kilku wiosek na południu Afganistanu - potwierdzili na wspólnej konferencji prasowej przedstawiciele władz afgańskich i armii USA. Do tragicznego incydentu doszło 6 dni temu w prowincji Uruzgan. Ofiary to uczestnicy wesela.

Przedstawione ustalenia prowadzonego od kilku dni śledztwa to wyniki wstępne, na dokładniejsze raporty trzeba będzie poczekać.

Jeśli zginęli niewinni ludzie, to musiał to być wypadek. Nie atakujemy naszych sojuszników - z naciskiem podkreślał amerykański generał Dan McNeill.

USA stanowczo podkreślają, że piloci biorący udział w akcji przeciwko Talibom i al-Qaedzie odpowiedzieli ogniem po tym, jak zaatakowała ich artyleria przeciwlotnicza. Możliwe jednak, że omyłkowo jako atak potraktowano strzały weselne strzały na wiwat.

Wczoraj prezydent George W. Bush w rozmowie telefonicznej z afgańskim przywódcą Hamidem Karzajem wyraził współczucie w związku z incydentem i zapewnił, że podobne rzeczy już się nie powtórzą.

Foto: Archiwum RMF

11:40