Światowe rynki jeszcze nie ochłonęły po upadku amerykańskiego Silicon Valley Bank, a w szwach zaczął trzeszczeć znacznie większy, globalny bank Credit Suisse. Cena akcji tego szwajcarskiego banku spadła w środę o jedną czwartą, a w ślad za tym ponure nastroje pojawiły się na parkietach w niemal całej Europie. Uznaje się, że upadek Credit Suisse mógłby być zagrożeniem dla stabilności światowego systemu finansowego. Na razie szwajcarskie władze monetarne uspokajają, że w razie potrzeby udzielą podupadłemu gigantowi pomocy.

Indeksy giełdowe w Londynie, Paryżu i Frankfurcie spadły dziś o 3-4 procent. Niewiele lepiej było w Warszawie. Wpłynęło na to załamanie kursu akcji Credit Suisse - założonego w połowie XIX wieku i niegdyś nobliwego szwajcarskiego banku, który stając się instytucją finansową o globalnym zasięgu stopniowo tracił renomę i kojarzony jest ze skandalami, a jego kondycja budzi poważne wątpliwości inwestorów.  

Wypłacalność Credit Suisse budzi wątpliwości od miesięcy. W ciągu ostatniego roku wartość tego banku spadła czterokrotnie, ale pod koniec 2022 r. z pomocą przyszedł Saudi National Bank, przejmując 10 proc. udziałów.

Teraz Saudyjczycy wykluczyli dalszą pomoc. Wskazali co prawda na względy regulacyjne, ale informacja wystarczyła, by akcje Credit Suisse zaczęły się sypać, tracąc w ciągu jednego dnia jedną czwartą wartości. 

Nie ma się co dziwić nerwowości na rynku, bo kilka dni temu upadł duży amerykański bank SVB. Analitycy podkreślają, że nie miał związków z Credit Suisse, ale po takim znaczącym bankructwie, inwestorzy przewartościowali ocenę ryzyka i obawiają się upadku innych banków, a szwajcarski gigant wydaje się być głównym kandydatem.

Do paniki przyczyniły się również medialne informacje wskazujące na to, że Departament Skarbu USA oraz Rezerwa Federalna, a także Europejski Bank Centralny biorą pod uwagę możliwość upadku Credit Susise. Według innych doniesień, jeden z europejskich krajów już naciska na władze szwajcarskie, by próbowały jakoś uspokoić sytuację.

Na razie próbuje to czynić sam bank. Jego władze zapewniają, że płynność finansowa nie jest zagrożona i że nie ma powodów, by szukać pomocy. Wiarygodność tego ostatniego zapewnienia została jednak mocno podważona, bo najpierw gazeta Financial Times poinformowała, że władze Credit Suisse już prowadzą rozmowy ze Szwajcarskim Bankiem Centralnym, a wieczorem Szwajcarski Bank Centralny wydał uspokajające oświadczenie i zapewnił, że w razie konieczności dostarczy wsparcia finansowego.

Upadek Credit Suisse miałby dalece większe konsekwencje niż bankructwo amerykańskiego SVB. Szwajcarski bank jest bowiem uznawany za jedną z kluczowych instytucji finansowych świata i znajduje się na liście 29 podmiotów, którym państwa grupy G-20 przypisują globalne znaczenie w świecie finansów.

Wśród ekonomistów już pojawiły się spekulacje dotyczące możliwości ratowania Credit Suisse, choćby przez przejęcie przez inny szwajcarski bank o zasięgu globalnym - UBS oraz przypuszczalnych reperkusji ewentualnego upadku Credit Suisse.

Niepokojąco ocenia sytuację cytowany przez agencję Bloomberga szanowany amerykański ekonomista Nouriel Roubini. Jego zdaniem Credit Suisse, jest "zbyt duży by upaść", ale też "zbyt duży, by można go było uratować".

Opracowanie: