​Inflacja w sierpniu jednak wyższa od początkowych szacunków. Jak podał Główny Urząd Statystyczny, ceny towarów i usług konsumpcyjnych w sierpniu były wyższe o 5,5 proc. niż w sierpniu poprzedniego roku. Wskaźnik ten jest tym samym najwyższy od 20 lat.

GUS w tzw. szybkim szacunku podał, że inflacja w sierpniu wyniosła 5,4 proc. Po jednak dokładnym przeliczeniu okazało się, że wskaźnik ten wyniósł 5,5 proc. Inflacja jest tym samym najwyższa od czerwca 2001 roku.

Od lipca z kolei ceny wzrosły o 0,3 proc.

Jak podaje GUS, na inflację wciąż bardzo duży wpływ mają rosnące ceny energii (te w ciągu roku wzrosły o 6,6 proc.) oraz paliw (wzrost o 28 proc.). Wciąż wysoko plasuje się wywóz śmieci, który jest droższy o 21,9 proc. niż przed rokiem.


Droższa jest także żywność - w porównaniu do sierpnia 2020 roku jej ceny są wyższe o 3,9 proc. GUS zwraca uwagę, że w porównaniu z poprzednim miesiącem ceny żywności są niższe o 0,3 proc., na co wpływ miały głównie taniejące warzywa oraz mięso drobiowe. Należy jednak podkreślić, że drób jest i tak droższy o 24,5 proc. niż przed rokiem.

Podwyższona inflacja staje się coraz większym problemem. W czerwcu w sondażu United Surveys dla RMF FM i "Dziennika Gazety Prawnej" co trzeci ankietowany mówił, że najbardziej boi się rosnących cen - bardziej niż czwartej fali pandemii koronawirusa lub gospodarczych lockdownów. 

Stopy procentowe bez zmian

Instytucją, która ma za zadanie trzymać inflację w ryzach, jest Narodowy Bank Polski. Jego prezes Adam Glapiński od wielu miesięcy przekonuje - podobnie jak inni bankierzy centralni na świecie, np. szef amerykańskiej Rezerwy Federalnej Jerome Powell - że podwyższona inflacja jest przejściowa, a poza tym NBP nie ma obecnie na nią zbyt wielkiego wpływu. Glapiński wielokrotnie przekonywał, że ceny rosną przez szoki podażowe lub decyzje administracyjne, więc zacieśnianie polityki pieniężnej niczego nie zmieni. Ekonomiści wskazują jednak, że brak reakcji banku centralnego może sprawić, że oczekiwania inflacyjne zakotwiczą się na wyższym poziomie.  

Przypomnijmy, że inflacja od kilku miesięcy jest powyżej celu NBP (który wynosi 2,5 proc., z możliwym odchyleniem o 1 pkt proc.) i zgodnie z prognozą banku tak pozostanie przynajmniej do początku 2022 roku.

Część Rady Polityki Pieniężnej przekonuje, że należy reagować już teraz. Profesor Łukasz Hardt po ostatnim posiedzeniu RPP napisał, że należy podnieść sygnalnie stopę referencyjną z 0,1 proc. do 0,25 proc. Wcześniej inne "jastrzębie" z RPP podsuwały także pomysł podniesienia stopy rezerwy obowiązkowej.

Narodowy Bank Polski pozostaje niejako w awangardzie regionu. Stopy procentowe podniosły w ostatnich miesiącach Czechy, Węgry oraz Rosja. Inflacja tam jednak wciąż rośnie szybciej od oczekiwań. Zupełnie inaczej do sprawy podchodzą Europejski Bank Centralny oraz Rezerwa Federalna, które na razie nie podnoszą stóp, ani nie rezygnują z programów skupu aktywów.