Po wielkim zwycięstwie w wyborach parlamentarnych francuska centroprawica rozpoczęła formowanie nowego rządu. Zgodnie z procedurą premier Jean-Pierre Raffarin złożył rezygnację na ręce prezydenta Jacquesa Chiracka, a ten natychmiast desygnował go ponownie na to stanowisko i powierzył mu funkcję tworzenia nowego gabinetu.

We Francji całkowicie zmieniła się scena polityczna: lewica została odsunięta od władzy, a skrajna prawica przepadła w wyborach. W nowym parlamencie koalicja partii centroprawicowych będzie miała w sumie 70 proc. miejsc.

Skład rządu ma być znany jutro, ale eksperci są przekonani, że zmiany będą jedynie kosmetyczne. Jak zapowiada premier Jean-Pierre Raffarin: Ma to być rząd akcji. Polityk chce wydać wojnę przestępczości, obciąć podatki, rozluźnić przepisy dotyczące zatrudnienia pracowników, zmniejszyć bezrobocie, a rozdęty system emerytalny poddać gruntownemu przeglądowi.

Nie ma jednak gwarancji, że nowy gabinet okaże entuzjazm we współpracy z Unią Europejską. Zniknie też wymówka, że kohabitacja, czyli podział władzy pomiędzy prezydentem konserwatystą a rządem socjalistów, utrudnia podjęcie decyzji. A te decyzje są niezmiernie ważne, na przykład: dopłaty dla rolnictwa, wspólna polityka zagraniczna czy też bezpieczeństwo.

W odniesieniu do Chiraca kluczowym słowem jest nieprzewidywalność. Trudno znaleźć taka polityczną granicę, której by on nie przekroczył, jeśli nie odpowiadałaby ona interesom Francji. Na przykład nie tak dawno wypowiadał się dość chłodno o wspólnej Europie - twierdzi Daniel Gros, dyrektor Centrum Studiów nad Polityka Europejską w Brukseli.

foto: Archiwum RMF

16:30